Kaza­nie ks. Paw­ła Korup­ki, kape­la­na warsz­ta­tów litur­gicz­nych Ars Cele­bran­di, na Mszy św. solen­nej w dniu 5 sierp­nia 2016:

Przy­stę­pu­je­my do roz­wa­ża­nia kolej­nych grze­chów głów­nych, aże­by badać, czy przy­pad­kiem któ­reś z nich nie zagnieź­dzi­ły się w naszej duszy. Kolej­ny grzech: chci­wość. Chci­wość koja­rzy nam się nie­raz bar­dziej z jakąś tyl­ko sła­bo­ścią, a nie z jakimś poważ­nym grze­chem, a nie­raz chci­wość dla­te­go trak­tu­je­my tak bar­dzo lek­ko, tak nie­raz może bar­dzo nie­po­waż­nie z tego wzglę­du, że bar­dziej myśli­my wte­dy o jakimś dobrym roz­po­rzą­dza­niu swo­ich dóbr, czę­sto myli­my chci­wość z jakimś prze­ja­wem roz­trop­ne­go oszczę­dza­nia, z uni­ka­niem roz­rzut­no­ści; ale ta gra­ni­ca, kocha­ni, jest bar­dzo płyn­na i bar­dzo cienka.
Jak roz­po­znać chci­wość? Jed­na z defi­ni­cji mówi tak, że chci­wość to posta­wa, któ­ra spra­wia, że rze­czy mate­rial­ne sta­ją się dla czło­wie­ka waż­niej­sze od Boskich. Rze­czy mate­rial­ne sta­ją się cza­sa­mi waż­niej­sze od Boskich. I tutaj każ­dy z nas musi sam osą­dzić w swo­im sumie­niu, czy ma coś takie­go w swo­im życiu albo trak­tu­je coś tak w swo­im życiu. Przede wszyst­kim jakąś rzecz mate­rial­ną, któ­rą zare­zer­wo­wał tyl­ko dla sie­bie, o któ­rą dba bar­dziej niż o ludzi, o któ­rą trosz­czy się bar­dziej niż o ludzi. Ludzie chci­wi gro­ma­dzą swo­je dobra, ota­cza­ją się róż­ny­mi dobra­mi mate­rial­ny­mi, a kie­dy przy­cho­dzi taka potrze­ba, nie potra­fią z tych dóbr zre­zy­gno­wać. Jaka potrze­ba? Na przy­kład pomoc innym ludziom. Jako przy­kład czę­sto poda­ję taką histo­rię, histo­rię z życia kapła­na, moje­go przy­ja­cie­la. Pew­ne­go razu jego zna­jo­mi, jego przy­ja­cie­le z para­fii, sta­nę­li przed ogrom­nym kry­zy­sem. Pro­wa­dzi­li fir­mę, inte­res się zaczął roz­sy­py­wać, zaczę­ło bra­ko­wać pie­nię­dzy, fir­ma musia­ła­by upaść, pra­cow­ni­cy stra­ci­li­by pra­cę, a rodzi­na źró­dło utrzy­ma­nia. I ów kapłan, któ­re­go mogę posta­wić tutaj za wzór, bez zasta­no­wie­nia sprze­dał swój samo­chód, i pie­nią­dze, któ­re uzy­skał ze sprze­da­ży tego samo­cho­du, zaniósł tam­tej rodzi­nie, aże­by rato­wać to, co mie­li. To jest wła­śnie brak przy­wią­za­nia do dóbr mate­rial­nych. To jest wła­śnie to pierw­szeń­stwo miło­ści bliź­nie­go nad miło­wa­niem tego, co posia­da­my. Bo zapo­mi­na­my czę­sto, że wszyst­ko, co posia­da­my, posia­da­my od Pana Boga i Pan Bóg nam daje pew­ne dobra, dobra ducho­we, ale tak­że i mate­rial­ne, aby­śmy w spo­sób roz­trop­ny nimi gospo­da­ro­wa­li i wte­dy, kie­dy będzie taka potrze­ba, poma­ga­li tymi dobra­mi i dzie­li­li się nimi z naszy­mi bliź­ni­mi. Miłuj bliź­nie­go swe­go jak sie­bie samego.
Jak roz­po­znać chci­wość? Moż­na posłu­żyć się kil­ko­ma punk­ta­mi. Chci­wość to posta­wa, któ­ra spra­wia, że rze­czy mate­rial­ne sta­ją się dla czło­wie­ka waż­niej­sze od osób. Chci­wiec bar­dziej kocha pie­nią­dze niż ludzi. Chci­wiec sta­je się nie­wraż­li­wy na los i potrze­by dru­gie­go czło­wie­ka. Jemu zawsze jest mało. Ma milion, a odda zło­tów­kę, to już nie ma milio­na; dla­te­go nie może oddać nawet zło­tów­ki, bo będzie miał mniej niż posia­da. Chci­wiec nie poma­ga bez­in­te­re­sow­nie. To też może i wie­lu z nas doty­ka. Czy wte­dy, kie­dy poma­gam, poma­gam bez­in­te­re­sow­nie? Chci­wiec blo­ku­je zdol­ność do miło­ści, pro­wa­dzi do bole­snych kon­flik­tów w rela­cjach mię­dzy­ludz­kich. Kocha­ni, poja­wia­ją się kon­flik­ty czę­sto wśród przy­ja­ciół, roz­pa­da­ją się rodzi­ny, wyobraź­my sobie na przy­kład spra­wy spad­ko­we. Jak spa­dek pozo­sta­wio­ny przez człon­ka rodzi­ny potra­fi poróż­nić człon­ków tej rodzi­ny! Nawet naj­bliż­sze rodzeń­stwo. To jest wła­śnie chci­wość, jeże­li bar­dziej pra­gnie­my pie­nię­dzy niż zgo­dy w rodzi­nie, niż miło­ści do dru­gie­go czło­wie­ka. I dla­te­go chci­wość pro­wa­dzi do zawi­ści, do intryg, do prze­stępstw. Wśród prze­stępstw jest to mię­dzy inny­mi korup­cja, są to kra­dzie­że, i to nie­ste­ty nisz­czy czę­sto życie rodzin­ne i w dal­szym kon­tek­ście nisz­czy życie społeczne.
I trze­ba też mieć w świa­do­mo­ści to, że chci­wość nie­ste­ty uza­leż­nia. Chci­wość uza­leż­nia, albo­wiem zaczy­na­my robić to, co przy­jem­ne, a nie to, co war­to­ścio­we. Przy­jem­ne dla nas jest pozy­ski­wa­nie pew­nych dóbr, nie patrząc, czy są one war­to­ścio­we i jakie dobro mogę tym wyświad­czyć. I nie­ste­ty chci­wiec jest prze­ko­na­ny, że im wię­cej pie­nię­dzy zdo­bę­dzie, tym bar­dziej będzie szczę­śli­wy. I wte­dy tak napraw­dę wszyst­ko pod­po­rząd­ko­wu­je jed­ne­mu celo­wi, aby mieć, aby posia­dać, aby cie­szyć się i roz­ko­szo­wać tym, co posia­dam, co zebra­łem, co zgro­ma­dzi­łem. Ale kie­dy zaj­dzie taka potrze­ba, żeby tę rzecz uży­czyć dru­giej oso­bie, albo gdy zaj­dzie potrze­ba ją spie­nię­żyć i pomóc tym, któ­rzy tych pie­nię­dzy napraw­dę potrze­bu­ją, to już z tymi Boży­mi dara­mi nie chce­my się tak łatwo dzie­lić, albo­wiem chci­wiec przy­pi­su­je sobie zdo­by­wa­nie jakich­kol­wiek rze­czy — czy mate­rial­nych przede wszyst­kim, czy ducho­wych. Nie uwzględ­nia w tym pro­ce­sie w ogó­le dzia­ła­nia Bożej Opatrz­no­ści, dzia­ła­nia Pana Boga. I to też moż­na powie­dzieć o talen­tach, któ­re posia­da­my, że ja nie chcę kogoś nauczyć, nie chcę kogoś wypro­wa­dzić z błę­du, albo­wiem jeże­li kogoś nauczę cze­go­kol­wiek, to już nie będę w czymś naj­lep­szy. To jest też chci­wość — chci­wość, jeże­li cho­dzi o rze­czy już niematerialne.
Co mówi Ewan­ge­lia o chciw­cach? „Głup­cze! Jesz­cze tej nocy zażą­da­ją two­jej duszy od cie­bie. Komu więc przy­pad­nie to, coś przy­go­to­wał? Tak się dzie­je z każ­dym, kto skar­by gro­ma­dzi dla sie­bie, a nie jest boga­ty przed Bogiem”. Dla­te­go dzi­siaj na zakoń­cze­nie tej czę­ści, któ­ra mówi o chci­wo­ści, zasta­nów­my się, dla cze­go, dla kogo gro­ma­dzi­my swo­je skar­by, jakie­go rodza­ju to są skar­by. Czy to są skar­by, któ­ry­mi będzie­my mogli pochwa­lić się przed Panem Bogiem, któ­re będzie­my mogli zabrać do nie­ba? Czy może są to skar­by, któ­re są skar­ba­mi, któ­re tyl­ko nas i wyłącz­nie mają pra­wo cieszyć?
I dru­ga część dzi­siej­szej kate­che­zy, to jest nie­czy­stość. W Liście do Tesa­lo­ni­czan czy­ta­my: „Wolą Bożą jest wasze uświę­ce­nie: powstrzy­my­wa­nie się od roz­pu­sty, aby każ­dy umiał utrzy­my­wać wła­sne cia­ło w świę­to­ści i we czci, a nie w pożą­dli­wej namięt­no­ści, jak to czy­nią nie zna­ją­cy Boga poga­nie. Nie powo­łał nas Bóg do nie­czy­sto­ści, ale do świę­to­ści” — pisze św. Paweł. Jaka jest wiel­kość grze­chu nie­czy­sto­ści według św. Jaka Marii Vian­neya: „Czło­wiek nie zdo­ła pojąć nale­ży­cie szka­ra­dy tego grze­chu i suro­wo­ści Bożej, któ­ra karze na wie­ki nie­czy­stych. Powiem tyl­ko tyle, że kto popeł­nia grzech nie­czy­sty, dopusz­cza się pew­ne­go rodza­ju świę­to­kradz­twa, bo znie­wa­ża człon­ki Chry­stu­so­we i świą­ty­nię Ducha Świę­te­go, któ­rą jest nasze cia­ło”. Trze­ba porów­nać Pierw­szy list do Koryn­tian, gdzie dobit­nie jest powie­dzia­ne: Czyż nie wie­cie, że od chwi­li chrztu świę­te­go wasze cia­ło jest świą­ty­nią Ducha Świę­te­go, że od chwi­li chrztu świę­te­go zosta­ły zgła­dzo­ne w was wszel­kie grze­chy, zamiesz­kał w was Duch Świę­ty. To jest Jego dom, miesz­ka­nie i świą­ty­nia, i nikt nie może i nie ma pra­wa bez­cze­ścić cia­ła, któ­re jest świą­ty­nią Bożą — ani ten, któ­ry cia­ło posia­da, ani dru­ga oso­ba. Od chwi­li chrztu świę­te­go nasze cia­ło jest miesz­ka­niem Ducha Świę­te­go. Za każ­dym razem, kie­dy przyj­mu­je­my sakra­men­ty, zamiesz­ku­je w nas Bóg i kie­dy tar­ga­my się na czy­stość wła­sne­go cia­ła, to tak jak­by­śmy się tar­ga­li na czy­stość świą­ty­ni i dopro­wa­dza­li do świę­to­kradz­twa miej­sca świętego.
Kate­chizm św. Piu­sa X mówi o nie­czy­stych: „Nie­czy­stość jest nader poważ­nym grze­chem w oczach Boga i ludzi, gdyż zni­ża czło­wie­ka do pozio­mu nie­ro­zum­nych zwie­rząt, pocią­ga do wie­lu innych grze­chów i wad, a tak­że przy­no­si naj­strasz­niej­sze kary zarów­no w życiu docze­snym, jak i w przy­szłym”. A co Mary­ja mówi w Fati­mie do bł. Hia­cyn­ty? „Naj­wię­cej ludzi tra­fia do pie­kła przez grze­chy nie­czy­sto­ści” — i dla­te­go pro­si dzie­ci fatim­skie o modli­twę w inten­cji tych, któ­rzy tak licz­nie ze wzglę­du na grze­chy nie­czy­sto­ści tra­fia­ją do piekła.
A św. sio­stra Fau­sty­na w Dzien­nicz­ku pisze tak: „Ujrza­łam Pana Jezu­sa przy­wią­za­ne­go do słu­pa, z szat obna­żo­ne­go, i zaraz nastą­pi­ło biczo­wa­nie i dał mi Jezus poznać, za jakie grze­chy pod­dał się biczo­wa­niu. Są to grze­chy nie­czy­ste”. Za każ­dym razem, kie­dy jeste­śmy kusze­ni, kusze­ni przez nie­czy­ste duchy, niech sta­nie przed naszy­mi ocza­mi sce­na biczo­wa­nia Pana Jezu­sa. Roz­ora­ne, roz­kr­wa­wio­ne, otwar­te rany cia­ła nasze­go Pana Jezu­sa Chry­stu­sa. Krew, któ­ra spły­wa po Jego cie­le, po któ­rej śli­zga­ją się świę­te sto­py Zba­wi­cie­la, na któ­rych już z bólu nie może ustać. On był biczo­wa­ny mię­dzy inny­mi, jak pisze św. sio­stra Fau­sty­na, za grze­chy nie­czy­sto­ści. Niech ten obraz biczo­wa­nia Pana Jezu­sa przy­po­mi­na nam o tym, o powa­dze tego grze­chu, ale niech ten widok tak­że powstrzy­mu­je nas od brnię­cia w jakie­kol­wiek myśli czy uczyn­ki nie­czy­ste. Niech ten widok biczo­wa­ne­go Pana Jezu­sa i ta tajem­ni­ca pozwo­li nam powstrzy­mać się od popeł­nia­nia tych grzechów.
Kocha­ni, jakie są rodza­je grze­chów nie­czy­stych? Przede wszyst­kim, czy na począt­ku, trze­ba powie­dzieć: te, któ­re — wyda­je mi się — naj­czę­ściej zda­rza­ją. Są to myśli nie­czy­ste, myśli pożą­da­nia. Pan Jezus mówi: każ­dy kto choć­by w myślach dopu­ścił się jakichś rze­czy nie­czy­stych, pożą­da­nia, już dopusz­cza się grze­chu cudzo­łó­stwa. Już nawet w myślach, jeże­li to się dokonuje.
Sło­wa. Św. Jakub pisze: „Oto mały ogień, a jak wiel­ki las zapa­lił”. Zobacz­cie, że sce­na w raju roz­po­czę­ła się od nie­win­nej roz­mo­wy. Zły duch poka­zu­je się Ewie jako obroń­ca ludz­ko­ści, jako ten, któ­re­mu bar­dzo zale­ży na czło­wie­ku. Zobacz­cie, czy to praw­da, że Pan Bóg nie pozwa­la nam jeść owo­ców ze wszyst­kich drzew tego ogro­du. Prze­cież zły duch wie­dział, z któ­re­go drze­wa nie moż­na jeść, ale wcią­ga czło­wie­ka w nie­win­ny dia­log i ten dia­log trwa. I nie­ste­ty czło­wiek tra­ci w trak­cie tego dia­lo­gu wia­rę — dla­te­go że myśli potra­fią pro­wa­dzić do uczyn­ków. Sło­wa, któ­re wypo­wia­da­my, potra­fią pro­wa­dzić tak­że do nie­czy­sto­ści w uczynkach.
Nie­skrom­ny ubiór. Świę­ty Ber­nard pisał, że oso­by nie­skrom­nie ubra­ne są narzę­dzia­mi czar­ta. Nie­skrom­ny ubiór, spoj­rze­nia bez­wstyd­ne, to, co jemy, to, czym się kar­mi­my, wpły­wa na nasze zdro­wie. Żyje­my w cza­sach rekla­mo­wa­nia zdro­wej żyw­no­ści, bo wie­rzy­my, że jeże­li będzie­my odży­wiać się zdro­wo, będzie­my zdro­wi, będzie­my dłu­go żyć; a to tak­że tyczy się naszej duszy i życia wiecz­ne­go. To, czym kar­mi­my nasze oczy, to, czym kar­mi­my nasz słuch, nasz wzrok, wpły­wa na zdro­wie naszej duszy, na jej kon­dy­cję, na to, czy będzie w sta­nie ode­przeć tę zde­cy­do­wa­ną wal­kę ze złym duchem, kie­dy przyj­dzie nam sta­nąć przed wybo­rem uczyn­ku nieczystego.
A tak­że oka­zje — tu przede wszyst­kim kie­ru­ję to sło­wo do mło­dych. Nie­ste­ty czę­sto wysta­wia­my się na oka­zję do tego, aże­by zgrze­szyć grze­chem nie­czy­sto­ści. Zakra­pia­ne alko­ho­lem impre­zy, dys­ko­te­ki, tam, gdzie tak na praw­dę nie jest wca­le tak trud­no, a nawet bar­dzo łatwo zgrze­szyć nie­czy­sto. Kato­lik powi­nien uni­kać takich miejsc, któ­re mogły­by go skło­nić do jakie­go­kol­wiek grze­chu nie­czy­ste­go czy w myślach, czy w sło­wie, czy w uczynkach.
I tak na koniec, jak wal­czyć z tymi poku­sa­mi, któ­re tak czę­sto doty­ka­ją naszej duszy. Pierw­sza pod­sta­wo­wa spra­wa, któ­rą wszę­dzie znaj­dzie­my: od razu ener­gicz­nie odpie­rać wszyst­kie myśli, prze­ja­wy grze­chów nie­czy­stych. Nie dać się pocią­gnąć jakim­kol­wiek myślom. Jak tyl­ko zorien­tu­je­my się, że jeste­śmy kusze­ni, że zły duch daje nam do roz­wa­ża­nia, do myśle­nia jakieś myśli, jakieś obra­zy. Natych­miast trze­ba to uciąć, nie wcho­dzić w ten prze­klę­ty dia­log, w któ­ry weszła Ewa w raju. Natych­miast tę roz­mo­wę, ten dia­log, te spoj­rze­nie, te myśli trze­ba uciąć. Zająć się czymś innym, zna­my tyle aktów strze­li­stych, zna­my tyle modlitw, mamy tylu świę­tych, ich wzy­waj­my o pomoc. Zaj­mij­my się czymś innym, włącz­my jakąś poboż­ną muzy­kę, zaj­mij­my się pra­cą. Nie­ste­ty do koń­ca naszych dni w taki spo­sób będzie­my musie­li roz­pacz­li­wie wal­czyć o naszą czy­stość. Będzie­my czę­sto bez­rad­ni w tych poku­sach i będzie­my musie­li ucie­kać się do roz­pacz­li­wych aktów, tak jak św. Fran­ci­szek, któ­ry ska­cze w róże, aże­by unik­nąć pokus. Zada­je ból swo­je­mu cia­łu, aże­by odpę­dzić od sie­bie poku­sę. Widzi­my, jak dra­ma­tycz­ne jest dąże­nie tego świę­te­go do tego, aże­by wal­czyć o swo­ją czy­stość. Każ­dy z nas jest inny, każ­dy z nas musi wypra­co­wy­wać w sobie pew­ne sche­ma­ty, pew­ne meto­dy wal­ki o swo­ją czy­stość i o swo­ją świętość.
Kolej­na spra­wa: uni­ka­nie oka­zji do grze­chu, przed chwi­lą o tym żeśmy mówili.
Kolej­na spra­wa, bar­dzo nie­po­pu­lar­na w naszych cza­sach: asce­za i umar­twie­nie. Teraz wszyst­ko musi być wygod­ne, wszyst­ko musi być bez­bo­le­sne, teraz wszyst­ko musi być poda­ne na tacy. Asce­za i umar­twie­nie. Wstań pół godzi­ny wcze­śniej, posta­nów sobie cho­dzić na nabo­żeń­stwa majo­we codzien­nie, odej­muj sobie jakie­goś pokar­mu, pość w jakiś dzień tygo­dnia, jeże­li możesz, pra­ca ci na to pozwa­la i rytm dnia. Każ­dy z nas może wyna­leźć dzie­siąt­ki róż­nych spo­so­bów, w jakie może umar­twiać swo­je cia­ło, bo pożą­dli­wo­ści też od cia­ła pocho­dzą i cia­ło trze­ba ujarz­mić mię­dzy inny­mi przez asce­zę, jakieś umartwienie.
No i bar­dzo oczy­wi­sta spra­wa jako ostat­nia: modli­twa i życie sakra­men­tal­ne. Czło­wiek, któ­ry nie je, słab­nie; czło­wiek, któ­ry słab­nie, zaczy­na nie mieć siły do podej­mo­wa­nia codzien­nych zadań i obo­wiąz­ków, nie ma siły do obro­ny sie­bie same­go, nie ma takiej odpor­no­ści, aże­by mógł nie cho­ro­wać i być zdro­wym, tyl­ko jest podat­ny na cho­ro­by i na koń­cu umie­ra. I tak samo jest z naszą duszą: jeże­li chce­my — żeby ona była sil­na, żeby ona poma­ga­ła nam odpie­rać poku­sy złe­go ducha, szcze­gól­nie do nie­czy­sto­ści, dusza musi być sil­na Panem Bogiem. A dusza sil­na Panem Bogiem to jest to samo, co mieć cia­ło sil­ne i dobrze odży­wio­ne. Dla­te­go trze­ba czę­sto się modlić, kie­dy jeste­śmy drę­cze­ni przez róż­ne natręc­twa nie­czy­sto­ści. Cza­sa­mi mówi­my nawet o nało­gach — nie­ste­ty czy „ste­ty”, trze­ba bar­dzo dużo się modlić, o wie­le wię­cej niż zwy­kle, albo­wiem modli­twa poma­ga nam w wal­ce z grze­cha­mi nie­czy­sto­ści; i częst­sze niż zwy­kle życie sakra­men­tal­ne, częst­sza oczy­wi­ście spo­wiedź i czę­sta komu­nia święta.
U mnie w para­fii są takie oso­by, naj­czę­ściej są to mło­dzi ludzie, stu­den­ci, któ­rzy spo­wia­da­ją się co tydzień. Wal­czą w ten spo­sób z grze­cha­mi nie­czy­sto­ści. Wstyd im jest cza­sa­mi iść do spo­wie­dzi, co tydzień z tym samym grze­chem, ale na tym pole­ga ta wal­ka. Kie­dy upad­nę, nie wąt­pię w Boże miło­sier­dzie, ale pro­szę Pana Boga, żeby mi poma­gał. To dla­te­go mamy w sta­cjach Dro­gi Krzy­żo­wej aż trzy upad­ki Pana Jezu­sa. On nie­ja­ko przez te upad­ki, Kościół przez to chce nam poka­zać, że ludz­kie cia­ło jest sła­be i będzie upa­dać, ale two­im zada­niem jako naśla­dow­cy Jezu­sa Chry­stu­sa jest to, aże­byś za każ­dym razem, jak upad­niesz, żebyś powsta­wał, i żebyś wie­dział na sam koniec, że Pan Bóg nigdy się tobą nie znu­dzi, nigdy się tobą nie naprzykrzy.
Dla­te­go powie­dział św. sio­strze Fau­sty­nie Pan Jezus: „Ja nie będę Cie­bie oce­niał ani niko­go na zie­mi z tego, ile razy komuś się coś uda­ło prze­zwy­cię­żyć, ale będę oce­niał z tego, ile razy ktoś szcze­rze pró­bo­wał się zmie­nić”. Pan Bóg będzie oce­niał czas i będzie oce­niał wysi­łek, któ­ry wkła­da­my w to, żeby rze­czy­wi­ście się zmie­nić i żyć po chrze­ści­jań­sku. Będzie liczył czas, któ­ry poświę­ci­li­śmy na wal­kę z róż­ny­mi grze­cha­mi i poku­sa­mi. Szcze­rą wal­kę. Bo może być tak, że do koń­ca swo­ich dni będzie­my wal­czyć z róż­ny­mi grze­cha­mi, z róż­ny­mi wada­mi i naszy­mi sła­bo­ścia­mi, i może nie­któ­rych nie uda nam się tak łatwo zwal­czyć; ale Pan Bóg będzie wte­dy oce­niał ten czas, któ­ry szcze­rze poświę­ci­łeś na to, aże­by się zmie­nić, aże­by się popra­wić. Będzie liczył two­je łzy, któ­re wyla­łeś nad swo­ją sła­bo­ścią. Bo św. Paweł mówi: „Ile­kroć upa­dam, tyle­kroć jestem moc­ny” — bo pozna­ję w moim życiu, w mojej duszy te miej­sca, któ­re są jesz­cze sła­be. A więc każ­dy upa­dek łączy się z grze­chem, łączy się ze sła­bo­ścią, łączy się z bólem, ale tak­że daje nam wska­zów­kę, gdzie jesz­cze jest sła­by punkt mojej duszy, gdzie jesz­cze jest sła­by punkt moje­go życia.

Kategorie: Kazania