Chciał­bym roz­po­cząć od przy­wo­ła­nia myśli papie­ża Bene­dyk­ta XVI, któ­ry uwa­ża, że kwe­stia litur­gii odsy­ła nas do klu­czo­wej kwe­stii wia­ry i Kościo­ła: w podej­ściu do litur­gii decy­du­je się przy­szło­ści wia­ry i Kościo­ła (J. Rat­zin­ger). We wstę­pie do wyda­ne­go jako pierw­szy tomu Ope­ra omnia trak­tu­ją­ce­go o litur­gii, papież Bene­dykt przy­po­mi­na, że Sobór Waty­kań­ski II roz­po­czął swo­je pra­ce od obrad nad „Sche­ma­tem o świę­tej litur­gii”. Wybór ten nie wypły­wał z prze­sła­nek tak­tycz­nych, ani też nie był przy­pad­ko­wym wybo­rem, lecz przez nie­go chcia­no jed­no­znacz­nie zama­ni­fe­sto­wać pry­mat Boga, abso­lut­ną nad­rzęd­ność tema­tu „Boga”. „Tam, gdzie spoj­rze­nie w stro­nę Boga nie jest pod­sta­wo­we, pozo­sta­łe spra­wy tra­cą swo­ją orientację”.
Nie jest to wła­ści­wy czas ani miej­sce, aby pod­dać bada­niu ana­li­tycz­ne­mu wyni­ki refor­my litur­gicz­nej i spo­sób jej wpro­wa­dze­nia wyni­kły z pro­mul­ga­cji Msza­łu Novus Ordo1970. Jed­nak­że to, co chciał­bym pod­kre­ślić to fakt, że dzię­ki Motu pro­prio Sum­mo­rum Pon­ti­fi­cum (2007), któ­re uwol­ni­ło cele­bra­cję Mszy i pozo­sta­łych sakra­men­tów według Vetus Ordo – pre­cy­zu­jąc wyraź­nie, że nale­ży mówić o dwóch for­mach jed­ne­go rytu rzym­skie­go: zwy­czaj­nej i nad­zwy­czaj­nej – po raz kolej­ny został na nowo potwier­dzo­ny, tym razem w litur­gii, abso­lut­ny pry­mat Boga i pry­mat Sacrum. Nie ule­ga bowiem wąt­pli­wo­ści, że Vetus Ordo sta­no­wi cen­ny i bez­dy­sku­syj­ny wkład w rozu­mie­nie litur­gii jako dzie­ła Boże­go, w któ­rym uczest­ni­czy cały Kościół. Dzię­ki Vetus Ordo boga­te dzie­dzic­two ducho­we i sakral­ne Litur­gii Rzym­skiej sta­je się udzia­łem nie tyl­ko tych, któ­rzy bio­rą udział w cele­bra­cjach według Sta­ro­żyt­ne­go Rytu Rzym­skie­go, ale tak­że pozo­sta­łych, któ­rzy uczest­ni­czą w cele­bra­cjach według nowych ksiąg liturgicznych.
W szcze­gól­no­ści chciał­bym wyraź­nie pod­kre­ślić zasad­ni­cze ele­men­ty Vetus Ordo, któ­re mają wiel­kie zna­cze­nie i któ­re nie­za­leż­nie od cze­go­kol­wiek powin­ny być prze­ży­wa­ne i ze świa­do­mo­ścią przyj­mo­wa­ne przez wszyst­kich wiernych.
1. Oży­wia­jąc tra­dy­cję litur­gicz­ną Mszy spra­wo­wa­nej według Vetus Ordo i recy­ta­cję Ofi­cjum Boże­go, zaświad­cza się, że tak­że dzi­siaj, co z resz­tą powin­no zawsze obo­wią­zy­wać, spra­wą pod­sta­wo­wą jest nasze zwró­ce­nie się w litur­gii i w życiu ku Chry­stu­so­wi. To On jest naszym Oriens ex alto – słoń­cem wscho­dzą­cym z wyso­ka – i dla­te­go koniecz­nym jest zwró­ce­nie się do Krzy­ża Chry­stu­sa, któ­ry nada­je naszej wie­rze w ofia­rę Chry­stu­sa wyso­ką mia­rę. Ów zwrot ku Chry­stu­so­wi oprócz tego, że zapew­nia nam wła­ści­we ukie­run­ko­wa­nie modli­twy, zapo­bie­ga tak­że poku­sie spro­wa­dza­nia litur­gii do cze­goś, co jest przez nas „robio­ne”, co jest dzie­łem wspól­no­ty a prze­cież litur­gia jest przede wszyst­kim dzie­łem Boga. Nale­ży bez­względ­nie przy­wró­cić ora­tio Mszy całą jej sakral­ność, któ­ra prze­cież jest w niej nie­ja­ko zawar­ta, włą­cza­jąc w to wła­ści­wą języ­ko­wi łaciń­skie­mu eks­pre­sję. Łaci­na zapew­nia teo­lo­gicz­ną pre­cy­zję sfor­mu­ło­wa­niom i pod­nio­słość sło­wom modli­twy, a tym samym poma­ga wier­nym zro­zu­mieć, że dzię­ki Mszy jest chwi­lą, w któ­rej wkra­cza się myste­rium fidei, ponie­waż wraz z Chry­stu­sem włą­cza­my się w ora­tio, któ­re skie­ro­wa­ne jest od całe­go Mistycz­ne­go Cia­ła do Ojca w Duchu Świętym.
2. Kolej­nym istot­nym ele­men­tem jest ponow­ne odkry­cie i potwier­dze­nie real­nej i sub­stan­cjal­nej obec­no­ści Chry­stu­sa pod posta­cia­mi chle­ba i wina. Po Sobo­rze Waty­kań­skim II kato­li­cyzm był roz­dar­ty mię­dzy dwo­ma bie­gu­na­mi. Tra­dy­cyj­nie kato­li­cyzm sku­piał się na real­nej obec­no­ści Chry­stu­sa w Eucha­ry­stii, któ­ra skut­ko­wa­ła w cały dru­gim tysiąc­le­ciu chrze­ści­jań­stwa ducho­wo­ścią ado­ra­cji Cia­ła Chry­stu­sa Eucha­ry­stycz­ne­go. Ducho­wość ta mia­ła wiel­ką siłę reli­gij­ną i pozwa­la­ła na mistycz­ne sku­pie­nie się wokół wia­ry w real­ną Obec­ność. Usu­nię­cie z cen­trum ducho­wo­ści wier­nych real­nej Obec­no­ści ozna­cza naru­szyć głę­bo­ki wymiar chrze­ści­jań­skiej reli­gij­no­ści. Po refor­mie litur­gicz­nej z lat 70-tych inna myśl zaję­ła cen­tral­ne miej­sce. Zaczę­to poj­mo­wać Mszę jako dzia­ła­nie ludu Boże­go, dzia­ła­nie wspól­no­ty, któ­ra tak bar­dzo anga­żu­je się w róż­ne funk­cje. Pod­czas gdy w Vetus Ordo cen­tral­nym akt Mszy jest kon­se­kra­cja z nastę­pu­ją­cą po niej ado­ra­cją, w zre­for­mo­wa­nej Mszy akt kon­se­kra­cji jest czę­sto rozu­mia­ny i trak­to­wa­ny jako jeden z wie­lu aktów, dzię­ki któ­rym Chry­stus sta­je się obec­ny (w zgro­ma­dze­niu litur­gicz­nym, w czy­ta­nym Sło­wie Bożym, w bra­ter­skiej miło­ści…). Miste­rium real­nej obec­no­ści Chry­stu­sa gro­zi, że zej­dzie na dal­szy plan. Owo zagro­że­nie wyni­ka nie tyle z ksiąg litur­gicz­nych, czy z same­go rytu, ale ze spe­cy­ficz­ne­go rozu­mie­nia i postrze­ga­nia, o czym wyżej pisa­łem. Nawet dla zro­zu­mie­nia inte­lek­tu­al­nej for­ma­cji litur­gicz­nej, war­to przy­to­czyć to, co już mia­łem oka­zję powie­dzieć w jed­nym z poprzed­nich moich wystą­pień o naucza­niu Vati­ca­num II: refor­mie litur­gicz­nej towa­rzy­szy­ła ide­olo­gia oko­ło­so­bo­ro­wa, któ­ra w pew­nym stop­niu pokry­wa­ła się z pomy­sła­mi i z zasa­da­mi zawar­ty­mi w Kon­sty­tu­cji Sacro­sanc­tum Con­ci­lium Vati­ca­num II, i któ­ra jed­no­cze­śnie sta­ła się pod­wa­li­ną dewia­cji, nad­użyć i znie­kształ­ceń w posta­ci kon­kret­nych zasto­so­wań refor­my litur­gicz­nej. Z pew­no­ścią nie jest rze­czą dru­go­rzęd­ną, że kli­ma­to­wi refor­my litur­gicz­nej towa­rzy­szył spe­cy­ficz­ny kon­tekst kul­tu­ro­wy głę­bo­ko nazna­czo­ny sekularyzacją.
Praw­do­po­dob­nie w kon­tek­ście innym niż seku­la­ry­za­cja, przy kate­che­zie mista­go­gicz­nej na temat bosko-ludz­kie­go wymia­ru życia chrze­ści­jań­skie­go, czy­li w kli­ma­cie dok­try­nal­nie popraw­nej for­ma­cji litur­gicz­nej i kate­che­tycz­nej, nowe księ­gi litur­gicz­ne były­by zro­zu­mia­ne i zasto­so­wa­ne w zgo­dzie z miste­rium wia­ry. Tym­cza­sem seku­la­ry­za­cja teo­lo­gii i życia chrze­ści­jań­skie­go była decy­du­ją­cym czyn­ni­kiem, któ­ry prze­kształ­cił samą litur­gię w akty­wizm i w kon­kret­ne for­my jej cele­bra­cji, pomi­ja­ją­ce sakral­ny wymiar i zaciem­nia­ją­ce cen­tral­ne miej­sce, jakie powin­na zaj­mo­wać real­na obec­ność Chry­stu­sa, pomi­ja­ją­ce ofiar­ni­czy cha­rak­ter Mszy św., a tak­że nie­rzad­ko zno­szą­ce zupeł­nie uczu­cie ado­ra­cji, aby jed­no­stron­nie pod­kre­ślić zna­cze­nie wspól­no­ty i rozu­mie­nie Mszy jako uczty, poj­mo­wa­nej wsze­la­ko nie jako uczta ofiar­na (św. Tomasz z Akwi­nu: sacrum convi­vium), ale jako zwy­kły posi­łek bra­ter­ski, skut­ku­jąc w ten spo­sób pro­te­stan­ty­za­cją kato­lic­kiej liturgii.
Kry­zys wia­ry, litur­gii, dusz­pa­ster­skiej dzia­łal­no­ści Kościo­ła wyni­ka z trzech głę­bo­kich korze­ni: seku­la­ry­za­cji wia­ry, seku­la­ry­za­cji litur­gii i seku­la­ry­za­cji miłości.
Seku­la­ry­za­cja wia­ry pole­ga na prze­nik­nię­ciu do kato­lic­kiej kul­tu­ry rela­ty­wi­zmu dok­try­nal­ne­go, reli­gij­ne­go i moral­ne­go. Jest to zasad­ni­czo nowa, gno­stycz­na wer­sja chrze­ści­jań­stwa, któ­ra głę­bo­ko roz­wad­nia wia­rę chrze­ści­jań­ską, ponie­waż redu­ku­je ją do subiek­tyw­nej opi­nii, toż­sa­mej z ist­nie­ją­cy­mi obok subiek­tyw­ny­mi prze­ko­na­nia­mi. To, co sta­je się naj­waż­niej­sze to, aby w coś wie­rzyć, pod­czas gdy treść wia­ry jest rela­ty­wi­zo­wa­na. Zagad­nie­nie praw­dy jest prak­tycz­nie mar­gi­na­li­zo­wa­ne i zaciemniane.
Seku­la­ry­za­cja litur­gii pole­ga na zastą­pie­niu kate­go­rii sacrum kate­go­rią pro­fa­num. Litur­gia sta­je się w ten spo­sób wyda­rze­niem przede wszyst­kim spo­łecz­nym i wspól­no­to­wym, a pry­mat Boga, ado­ra­cja miste­rium i zna­cze­nie sakral­no­ści zosta­ją usu­nię­te. Wywyż­sza się wspól­no­tę litur­gicz­ną, ale rozu­mie się ją jedy­nie jako rze­czy­wi­stość socjo­lo­gicz­ną, pod­czas gdy praw­dzi­wa wspól­no­ta kościel­na jest cia­łem Chry­stu­sa, Gło­wą i człon­ka­mi, jest nad­przy­ro­dzo­ną rze­czy­wi­sto­ścią, któ­ra sta­je się widocz­na w histo­rii, w odróż­nie­niu od histo­rycz­ne­go zja­wi­ska o nie­ja­snym wymia­rze duchowym.
W wyni­ku seku­la­ry­za­cji miło­ści wer­ty­kal­ną miłość ewan­ge­licz­ną (miłość Boga i bliź­nie­go) zastą­pi­ła miłość hory­zon­tal­na. To, co się liczy, to zre­ali­zo­wa­nie ludz­kie­go bra­ter­stwa, w któ­rym głów­nym boha­te­rem jest ludz­ki akty­wizm, a nie komu­nia z Chry­stu­sem i z brać­mi opie­ra­ją­ca się i wyni­ka­ją­ca z dzia­ła­nia Bożej łaski (Bóg jest miło­ścią, a miłość pole­ga na tym, że Bóg naj­pierw nas umi­ło­wał i bez Jego miło­ści nasza miłość jest jedy­nie uczu­ciem lub poli­tycz­ną wolą dążą­cą do osią­gnię­cia jakie­goś ide­olo­gicz­ne­go celu). Ten seku­la­ryzm miło­ści jest nową for­mą pela­gia­ni­zmu, któ­ry wywyż­sza­jąc ludz­ką dzia­łal­ność, pozba­wia chrze­ści­jań­skie dzia­ła­nie siły i pierw­szeń­stwa łaski.
3. Pod­su­mo­wu­jąc ten aspekt, uwa­żam, że powin­no się uznać, że Motu pro­prio Sum­mo­rum Pon­ti­fi­cum Bene­dyk­ta XVI ode­gra­ło zna­czą­cą rolę, poma­ga­jąc zro­zu­mieć, że Usus anti­qu­ior litur­gii rzym­skiej nale­ży uwa­żać za cen­ny skarb, któ­ry trze­ba otwo­rzyć dla wszyst­kich wier­nych (por. Instruk­cja Uni­ver­sae Ecc­le­siae, 8), aby zacho­wać wła­ści­wą wia­rę, wła­ści­wą litur­gię i wła­ści­wą miłość.
Dzi­siaj pil­nie potrzeb­ne jest świa­do­me przy­wró­ce­nie zna­cze­nia i war­to­ści sakral­no­ści litur­gii kato­lic­kiej w obu for­mach: zwy­czaj­nej i nad­zwy­czaj­nej, oraz kon­se­kwent­nie wła­ści­wej cele­bra­cji, któ­ra powin­na rów­nież poprzez gesty wyra­żać zdro­wą dok­try­nę litur­gicz­ną w jej inte­gral­no­ści i kompletności.
4. Kon­sty­tu­cja litur­gicz­na Sacro­sanc­tum Con­ci­lium Sobo­ru Waty­kań­skie­go II w pew­nym momen­cie stwier­dza, że Kościół, w spra­wach, któ­re nie doty­czą bez­po­śred­nio wia­ry i dobra wspól­ne­go, nie zamie­rza nawet w litur­gii narzu­cać sztyw­ne­go uni­for­mi­zmu (SC 37). Jed­nak­że nie ule­ga wąt­pli­wo­ści, że dzi­siaj gra toczy się o wia­rę, dla któ­rej koniecz­ne jest, aby w uza­sad­nio­nej róż­no­rod­no­ści form rytu­al­nych ponow­nie odkryć zasad­ni­czą jed­ność kul­tu kato­lic­kie­go. Bene­dykt XVI z całą powa­gą przy­po­mniał o tym w liście do bisku­pów z oka­zji zdję­cia eks­ko­mu­ni­ki z czte­rech bisku­pów kon­se­kro­wa­nych nie­zgod­nie z pra­wem przez abp. Lefebvre’a:
„W naszej epo­ce, kie­dy na wiel­kich obsza­rach zie­mi wystę­pu­je zagro­że­nie, że wia­ra zga­śnie jak nie­pod­sy­ca­ny ogień, naj­waż­niej­szym z prio­ry­te­tów jest uobec­niać Boga w tym świe­cie i otwie­rać ludziom dro­gę do Boga. Nie do jakie­go­kol­wiek boga, ale do tego Boga, któ­ry prze­mó­wił na Syna­ju; do tego Boga, któ­re­go obli­cze roz­po­zna­je­my w miło­ści aż do koń­ca (por. J 13, 1) – w Jezu­sie Chry­stu­sie ukrzy­żo­wa­nym i zmartwychwstałym.
Już św. Jan Paweł II przy­po­mniał, że: „Świę­ta Litur­gia wyra­ża i spra­wu­je jed­ną wia­rę, wyzna­wa­ną przez wszyst­kich, a ponie­waż jest ona dzie­dzic­twem całe­go Kościo­ła, nie może być okre­śla­na przez Kościo­ły lokal­ne w izo­la­cji od Kościo­ła powszech­ne­go” (Ency­kli­ka Ecc­le­sia de Eucha­ri­stia, nr 51), a w innym miej­scu: „ Litur­gia nie jest nigdy pry­wat­ną wła­sno­ścią kogo­kol­wiek, ani cele­bran­sa, ani wspól­no­ty, w któ­rej jest spra­wo­wa­na tajem­ni­ca”. W przy­wo­ła­nej już Sobo­ro­wej Kon­sty­tu­cji o Litur­gii powie­dzia­no: „Sobór świę­ty oświad­cza, że świę­ta Mat­ka Kościół uwa­ża za rów­ne w pra­wach i god­no­ści wszyst­kie praw­nie uzna­ne obrząd­ki i że chce je na przy­szłość zacho­wać i zapew­nić im wszel­ki roz­wój” (SC 4).
Dla­te­go sza­cu­nek dla form rytu­al­nych powi­nien być bazą dla prac rewi­zyj­nych, któ­re od cza­su do cza­su sta­ją się nie­zbęd­ne. Otóż wła­śnie dwie for­my litur­gii rzym­skiej zwy­czaj­na i nad­zwy­czaj­na są przy­kła­dem wza­jem­ne­go roz­wo­ju i ubo­ga­ce­nia. Kto myśli i dzia­ła w odmien­ny spo­sób, naru­sza jed­ność rytu rzym­skie­go, któ­ry powi­nien być sta­le chro­nio­ny, nie pro­wa­dzi wła­ści­wej dzia­łal­no­ści dusz­pa­ster­skiej ani nie pro­mu­je popraw­nej odno­wy litur­gicz­nej, lecz pozba­wia wier­nych dzie­dzic­twa, do któ­re­go mają pra­wo. Ogło­szo­ne przez papie­ża Bene­dyk­ta XVI motu pro­prio Sum­mo­rum Pon­ti­fi­cum, dzię­ki któ­re­mu bogac­two rzym­skiej litur­gii sta­ło się bar­dziej dostęp­ne dla Kościo­ła powszech­ne­go, sta­no­wi kon­ty­nu­ację magi­ste­rium jego poprzedników.
We wstę­pie do Instruk­cji Uni­ver­sae Ecc­le­siae opu­bli­ko­wa­nej przez Papie­ską Komi­sję Ecc­le­sia Dei2011 r. przy­po­mi­na się, że papież pro­mul­go­wał pra­wo uni­wer­sal­ne dla całe­go Kościo­ła. A zatem ozna­cza to, że nie jest to już indult, któ­re­go w 1988 roku udzie­lił papież Jan Paweł II. Nie jest to rów­nież pra­wo dla poszcze­gól­nych grup, lecz jest to pra­wo dla całe­go Kościo­ła, któ­re, jeśli weź­mie się pod uwa­gę zagad­nie­nie, jakie­go doty­czy, jest tak­że spe­cjal­nym pra­wem, któ­re, jak mówi Instruk­cja w nume­rze 28 (z prak­tycz­ne­go punk­tu widze­nia jest to bar­dzo waż­ny arty­kuł), „w swo­im wła­snym zakre­sie zno­si wszyst­kie prze­pi­sy pra­wa, zwią­za­ne ze świę­ty­mi obrzę­da­mi, pro­mul­go­wa­ne po 1962 r. nie dają­ce się zasto­so­wać do rubryk ksiąg litur­gicz­nych obo­wią­zu­ją­cych w 1962 r.”
Dla­te­go wszyst­ko, co doty­czy prze­pi­sów litur­gicz­nych: sza­ty litur­gicz­ne, komu­nia do ust lub na rękę, ewen­tu­al­na obec­ność kobiet przy ołta­rzu, wszyst­kie te nor­my, któ­re zosta­ły ogło­szo­ne po 1962 roku, nie mają zasto­so­wa­nia w sto­sun­ku do cele­bra­cji w nad­zwy­czaj­nej for­mie rytu.
W tym miej­scu nale­ża­ło­by rów­nież wspo­mnieć o innej zasa­dzie, o słyn­nym prin­ci­pium wyra­ża­ją­cym się w powie­dze­niu lex oran­di – lex cre­den­di, o któ­rym jest mowa w nume­rze 3 Instruk­cji: dok­try­na kato­lic­ka nie zosta­ła zmie­nio­na w Mszy w obrząd­ku rzym­skim, ponie­waż litur­gia i dok­try­na są nie­ro­ze­rwal­ne, są one z koniecz­no­ści nie­roz­dziel­ne. Tak w jed­nej jak i w dru­giej for­mie rytu mogą bez wąt­pie­nia wycho­dzić na pierw­szy plan pew­ne akcen­ty, pod­kre­śle­nia, wyraź­niej­sze uwy­pu­kle­nia pew­nych aspek­tów w porów­na­niu z inny­mi jak wkrót­ce to zoba­czy­my, nie wpły­wa to jed­nak na zasad­ni­czą jed­ność litur­gii. Dla­te­go Instruk­cja nie doty­czy tyl­ko tych, któ­rzy chcą nadal cele­bro­wać wia­rę w ten sam spo­sób, w jaki Kościół robił to przez tyle wie­ków; papież bowiem pro­po­nu­je wszyst­kim kato­li­kom życie zgod­nie z praw­dą litur­gii, aby zna­jąc i uczest­ni­cząc w sta­ro­żyt­nej rzym­skiej for­mie rytu, zro­zu­mie­li, że Sobór chciał tak przej­rzeć, zre­for­mo­wać litur­gię, aby zacho­wać cią­głość z tradycją.
5. Zada­niem Bisku­pów jest nie tyl­ko zagwa­ran­to­wa­nie i zapew­nie­nie, ale rów­nież sprzy­ja­nie pojed­na­niu i jed­no­ści w Koście­le, zapo­bie­ga­jąc w ten spo­sób roz­ła­mom i kon­flik­to­gen­nym dąże­niom w chrze­ści­jań­skiej wspól­no­cie, takim jak na przy­kład mar­gi­na­li­za­cja i izo­la­cja wier­nych przy­wią­za­nych do nad­zwy­czaj­nej for­my z jed­nej stro­ny, czy z dru­giej stro­ny róż­ne for­my kon­te­sto­wa­nia Msza­łu Paw­ła VI, któ­ry przez nie­któ­re gru­py wier­nych, nawet jeśli mniej­szo­ścio­we, jest nadal postrze­ga­ny jako dale­ki czy nawet zdra­dza­ją­cy praw­dzi­wą liturgię.
Tym­cza­sem for­ma nad­zwy­czaj­na i zwy­czaj­na Rytu Rzym­skie­go nie powin­ny być postrze­ga­ne: jed­na jako wyją­tek, a dru­ga jako regu­ła, lecz win­ny być rozu­mia­ne jako for­my o rów­nej war­to­ści, pomi­mo tego, że zwy­czaj­na for­ma jest bar­dziej powszech­na i powsze­dnia, a nad­zwy­czaj­na szcze­gól­na i wyjąt­ko­wa i stąd usta­na­wia się dla niej kon­kret­ne usta­wo­daw­stwo, jakie nale­ży respek­to­wać przy jej celebrowaniu.
Aby wyja­śnić, że Mszał Rzym­ski nie został uchy­lo­ny, w Instruk­cji umiesz­czo­no nastę­pu­ją­cą nor­mę o wiel­kiej wadze:
„w chwi­li wpro­wa­dze­nia nowe­go msza­łu nie wyda­wa­ło się koniecz­ne wyda­wa­nie dys­po­zy­cji mają­cych regu­lo­wać uży­wa­nie litur­gii obo­wią­zu­ją­cej w 1962.” Jed­nak­że dzi­siaj „ze wzglę­du na wzrost licz­by tych, któ­rzy pro­szą o moż­li­wość uży­wa­nia for­my nad­zwy­czaj­nej” takie prze­pi­sy zosta­ły ustanowione.
6. Takie uję­cie spra­wy otwie­ra spoj­rze­nie na klu­czo­wą zasa­dę, któ­ra legła u pod­staw Motu Pro­prio. Refor­ma litur­gicz­na Sobo­ru Waty­kań­skie­go II nie może być rozu­mia­na jako zerwa­nie z tra­dy­cyj­ną litur­gią, ale nale­ży ją rozu­mieć jako odno­wa przy zacho­wa­niu cią­gło­ści z tym co zasad­ni­cze. Nie­ste­ty linia zerwa­nia z Tra­dy­cją pro­mo­wa­na przez liczeb­nie duże sek­to­ry życia Kościo­ła dopro­wa­dzi­ła do wciąż obec­ne­go kry­zy­su kościel­ne­go i litur­gicz­ne­go. Sam Józef Rat­zin­ger pisząc o litur­gii uży­wał nie­po­zo­sta­wia­ją­cych wąt­pli­wo­ści sformułowań:
„Jestem prze­ko­na­ny, że kry­zys kościel­ny, w cen­trum któ­re­go dziś się znaj­du­je­my, zale­ży w dużej mie­rze od upad­ku litur­gii – użył wła­śnie tego sło­wa „upa­dek” litur­gii – nale­ża­ło­by oce­nić – kon­ty­nu­uje Rat­zin­ger – w jakim stop­niu poszcze­gól­ne refor­my litur­gicz­ne Vati­ca­num II owo­co­wa­ły ulep­sze­niem, a w jakim bana­li­za­cją, w jakim były dusz­pa­ster­sko mądre, a w jakim wręcz prze­ciw­nie, lek­ko­myśl­ne”. Zatem po raz kolej­ny klu­czo­wą kwe­stią nie jest naka­za­na przez Sobór odno­wa, ale recep­cja i spo­sób wdro­że­nia tej odno­wy w kon­kret­nej praktyce.
7. Kry­tycz­ne spo­strze­że­nia na temat dys­ku­syj­nych form wdro­że­nia odno­wy nie powin­ny pod­da­wać ponow­nie pod dys­ku­sję Msza­łu opu­bli­ko­wa­ne­go przez Paw­ła VI, następ­nie po raz trze­ci wyda­ne­go za apro­ba­tą Jana Paw­ła II, któ­ry pozo­sta­je zwy­czaj­ną for­mą litur­gii eucha­ry­stycz­nej. Nato­miast cele­bra­cja Mszy Świę­tej w usus anti­qu­ior poma­ga nie­wąt­pli­wie uchwy­cić i una­ocz­nić w jaskraw­szy spo­sób, wyraź­niej w nie­któ­rych aspek­tach, pew­ne praw­dy dok­try­nal­ne, któ­re mogą zostać przy­sło­nię­te przez zba­na­li­zo­wa­ny czy nie­wła­ści­wy spo­sób cele­bro­wa­nia zre­for­mo­wa­ne­go rytu. Na przy­kład: trak­to­wa­nie Eucha­ry­stii jako uczty (już Pius XII na nie­go wska­zał w ency­kli­ce Media­tor Dei, ale z pew­no­ścią Vati­ca­num II, a następ­nie refor­ma litur­gicz­na pod­kre­śli­ły ten wymiar Eucha­ry­stii), zosta­ło ze szko­dą dla zasad­ni­czo ofiar­ni­czej natu­ry Eucha­ry­stii do tego stop­nia uwy­dat­nio­ne, że zapo­mnia­no nie­mal o tym, że bez ofia­ry nie ma komu­nii. Komu­nia rodzi się z ofia­ry Chry­stu­sa, a nie na odwrót. Uczest­nic­two wspól­no­to­we i spo­łecz­ne, któ­re w refor­mie litur­gicz­nej jest akcen­to­wa­ne i una­ocz­nia­ne, czę­sto przy­ćmie­wa ele­ment i wymiar trans­cen­dent­ny i chry­sto­cen­trycz­ny. Kapłań­stwo powszech­ne wier­nych jest do tego stop­nia eks­po­no­wa­ne, że odby­wa się to kosz­tem nie­za­stę­po­wal­nej roli kapłań­stwa słu­żeb­ne­go. Jest oczy­wi­stym, że w tek­stach, w księ­gach litur­gicz­nych, nie ma tego zachwia­nia, ale znaj­du­je­my je przede wszyst­kim w spo­so­bie kształ­to­wa­nia świa­do­mo­ści chrze­ści­jań­skiej ludu Boże­go, a tak­że kapła­nów. Brak rów­no­wa­gi prze­ja­wia się w spo­so­bie rozu­mie­nia, inter­pre­ta­cji i wresz­cie w kon­kre­cie celebracji.
Roz­waż­my na przy­kład tak bar­dzo pod­kre­śla­ną przez refor­mę litur­gicz­ną kon­cep­cję actu­osa par­ti­ci­pa­tio (czyn­ne­go uczest­nic­twa). Nie moż­na jej spro­wa­dzić do aktyw­no­ści czy­sto zewnętrz­nej, do prze­mó­wień, słów, komen­ta­rzy, do dzia­łal­no­ści, któ­rą mogli­by­śmy scha­rak­te­ry­zo­wać za pomo­cą sfor­mu­ło­wa­nia „zrób to sam”. Pod poję­ciem actu­osa par­ti­ci­pa­tio rozu­mie się tak­że ciszę, któ­ra wyra­ża rze­czy­wi­ste, głę­bo­kie i oso­bi­ste uczest­nic­two, jako że litur­gia nie potrze­bu­je narzu­ca­ją­cej się i zawłasz­cza­ją­cej kre­atyw­no­ści, ale doma­ga się uro­czy­stych powtó­rzeń. Ist­nie­je zatem real­ne ryzy­ko upad­ku, instru­men­ta­li­za­cji zre­for­mo­wa­ne­go rytu ze szko­dą dla inte­gral­no­ści wia­ry i kul­tu Bożego.
8. Pod­su­mo­wu­jąc, chciał­bym zwró­cić uwa­gę na pew­ne kwe­stie, któ­re sto­ją u pod­staw trud­no­ści zwią­za­nych z poko­jo­wą inte­gra­cją w życiu Kościo­ła sta­ro­żyt­ne­go rytu. Fun­da­men­tal­ne przy­czy­ny są zasad­ni­czo dwie. Inne mają cha­rak­ter prak­tycz­ny i wła­śnie dla­te­go może­my je pomi­nąć, ponie­waż z pew­no­ścią nie są istot­ne i zna­czą­ce. Pierw­sza pod­sta­wo­wa przy­czy­na trud­no­ści wyni­ka z bra­ku, cho­ciaż wła­ści­wiej było­by powie­dzieć z rze­ko­me­go bra­ku posłu­szeń­stwa wobec Sobo­ru Waty­kań­skie­go II, któ­ry z pew­no­ścią chciał zre­for­mo­wać księ­gi litur­gicz­ne. Dru­ga przy­czy­na jest zwią­za­na z nie­bez­pie­czeń­stwem zerwa­nia jed­no­ści kościel­nej z powo­du róż­ni­cy pomię­dzy dwie­ma for­ma­mi rytu, co może rów­nież skut­ko­wać inną for­mą kate­che­zy i duszpasterstwa.

- Jeśli cho­dzi o pierw­szą trud­ność, nale­ży pamię­tać, że Sobór Waty­kań­ski II z pew­no­ścią wezwał do rewi­zji ksiąg litur­gicz­nych, ale usta­lił tak­że pew­ne pod­sta­wo­we kry­te­ria, w świe­tle któ­rych nale­ży doko­nać oce­ny owej rewi­zji, a przede wszyst­kim spo­so­bów cele­bra­cji w okre­sie poso­bo­ro­wym. W prze­ciw­nym razie nie sprze­ci­wia­jąc się świę­te­mu Piu­so­wi V, jeste­śmy nie­po­słusz­ni wzglę­dem Sobo­ru Waty­kań­skie­go II! Kry­te­ria są sfor­mu­ło­wa­ne w nume­rach 3436 Sacro­sanc­tum Con­ci­lium. Sobór nie uchy­lił poprzed­nich ksiąg, ale wezwał do ich odno­wie­nia i przejrzenia.
– Dru­gą trud­no­ścią mia­ło­by być ist­nie­nie dwóch róż­nych form rytu, któ­re skut­ko­wa­ły­by naru­sze­niem jed­no­ści Kościo­ła, jed­no­ści litur­gicz­nej i dusz­pa­ster­skiej. Musi­my w tym miej­scu roz­róż­nić, jak sądzę, aspekt teo­lo­gicz­ny i aspekt prak­tycz­ny. Z teo­lo­gicz­ne­go punk­tu widze­nia wia­do­mo, że w Koście­le zawsze ist­nia­ły róż­ne for­my rytu łaciń­skie­go i że w prze­wa­ża­ją­cej licz­bie zosta­ły one zarzu­co­ne z powo­du ujed­no­li­ca­nia się kul­tur cywil­nych, świec­kich i euro­pej­skich. Jed­nak do Sobo­ru Waty­kań­skie­go II, obok rytu rzym­skie­go, w ramach obrząd­ku łaciń­skie­go ist­niał ryt ambro­zjań­ski, ryt moza­rab­ski czy­li z Tole­do, z Bra­ga (Por­tu­ga­lia) i róż­ne warian­ty rytu rzym­skie­go: ryt domi­ni­kań­ski, ryt kar­me­li­tań­ski, ryt kar­tu­ski. Nikt nigdy nie dzi­wił się tym róż­ni­com. Nikt nie uzna­wał za gor­szą­cy udział w rycie domi­ni­kań­skim, któ­ry sta­no­wi wariant rytu rzym­skie­go św. Piu­sa V.
To, cze­go jak sądzę, nale­ży uni­kać to osą­dza­nia dwóch form: zwy­czaj­nej i nad­zwy­czaj­nej na pod­sta­wie ich cech zewnętrz­nych. Opi­nia publicz­na uwa­ża za istot­ne dla nowej litur­gii: cele­bra­cję w języ­ku ojczy­stym, a nie w języ­ku łaciń­skim, z któ­re­go jak mówią: „nicze­go nie rozu­mie­my”; zwró­ce­nie się kapła­na ku wier­nym; pozo­sta­wie­nie pew­nej prze­strze­ni dla swo­bod­nej twór­czo­ści cele­bru­ją­ce­go kapła­na oraz świec­kich, któ­rzy uczest­ni­czą w cele­bra­cji, tak, aby mogli poru­szać się wokół ołta­rza i współ­uczest­ni­czyć poprzez krót­kie lub dłuż­sze reflek­sje. W kla­sycz­nej litur­gii rzym­skiej, wręcz prze­ciw­nie, uzna­no za istot­ne, aby spra­wo­wa­no ją po łaci­nie, aby cele­brans był zwró­co­ny do ołta­rza (coram Deo), aby wresz­cie wier­ni uczest­ni­czy­li w niej w ciszy. Nie ozna­cza to, że wier­ni w ogó­le nie uczest­ni­czy­li w litur­gii; lecz że uczest­ni­czy­li, ale przez mil­cze­nie, a nie jak to pro­po­nu­je i o co zabie­ga refor­ma Paw­ła VI poprzez bar­dziej aktyw­ną i widocz­ną rolę. Zatem róż­ni­ca mię­dzy widzial­nym i nie­wi­dzial­nym, mię­dzy ciszą, a zewnętrz­ną aktyw­no­ścią jest feno­me­no­lo­gicz­nie wyczu­wal­na. Ist­nie­je zatem róż­ni­ca. Pyta­nie brzmi, czy to zasad­ni­cza różnica?
Dla nie­któ­rych dwie for­my litur­gicz­ne wyra­ża­ją dwie z grun­tu odmien­ne posta­wy, któ­re ina­czej rozu­mie­ją tak litur­gię jak Kościół: Kościół hie­rar­chicz­ny i Kościół Ludu Boże­go. Nie­któ­rzy twier­dzą: „przed Sobo­rem Kościół był hie­rar­chicz­ny i pira­mi­dal­ny, ale teraz jest wspól­no­to­wy i ludo­wy, cały lud ma swo­je miej­sce”. Na to odpo­wia­da­my: oczy­wi­ście, ist­nie­ją pew­ne uwy­pu­kle­nia i inne pod­kre­śle­nia. Ale wspól­no­ta, o któ­rej mówi Sobór Waty­kań­ski II, Kościół jako wspól­no­ta, jest com­mu­nio hie­rar­chi­ca, wspól­no­tą hie­rar­chicz­ną! Tak więc tak­że przed Vati­ca­num II lud Boży, świec­cy nie byli uwa­ża­ni za kogoś, kto godzien jest zasad­ni­czo mniej­sze­go sza­cun­ku niż kapłan.
9. Pomi­mo wszyst­ko punkt widze­nia, któ­ry uwa­ża, że w litur­gii aspekt feno­me­no­lo­gicz­ny, empi­rycz­ny jest pod­sta­wo­wy, nie jest głów­nym punk­tem widze­nia. Kon­tra­sty, któ­re wyło­ni­ły się z rze­czy­wi­sto­ści, nie bio­rą się z Sobo­ru. Chcę to pod­kre­ślić. W Sacro­sanc­tum Con­ci­lium jest powie­dzia­ne, że łaci­na musi być zacho­wa­na z zapew­nie­niem sze­ro­kiej prze­strze­ni dla języ­ków naro­do­wych. Postu­lu­je się mimo to, że łaci­na powin­na być zacho­wa­na. Czy zatem jeste­śmy napraw­dę posłusz­ni Sobo­ro­wi powo­du­jąc nie­mal­że cał­ko­wi­ty zanik łaciny?
Jeśli cho­dzi o udział osób świec­kich, Sobór potwier­dza, że litur­gia powin­na być zasad­ni­czo tro­ską całe­go mistycz­ne­go cia­ła, gło­wy i człon­ków, co w kon­se­kwen­cji nie­sie ze sobą wspól­no­to­we uczest­nic­two actu­osa par­ti­ci­pa­tio, czyn­ny udział wier­nych. Ale tekst stwier­dza pre­cy­zyj­nie: „w odpra­wia­niu litur­gii każ­dy speł­nia­ją­cy swą funk­cję, czy to duchow­ny, czy świec­ki, powi­nien czy­nić tyl­ko to i wszyst­ko to, co nale­ży do nie­go z natu­ry rze­czy i na mocy prze­pi­sów litur­gicz­nych” (SC 28).
Na koniec chciał­bym potwier­dzić, że nie cho­dzi tutaj o zre­du­ko­wa­nie zasad i kry­te­riów sobo­ro­wej Kon­sty­tu­cji o litur­gii Sacro­sanc­tum Con­ci­lium, lecz fak­tycz­nie o pod­ję­cie na nowo i zasto­so­wa­nie ich rów­nież do cele­bra­cji w zwy­czaj­nej for­mie. Z pew­no­ścią pozo­sta­ną akcen­ty, uwy­pu­kle­nia ducho­we i teo­lo­gicz­ne, któ­re będą róż­nić się w zależ­no­ści od obu posta­ci jed­ne­go rytu rzym­skie­go, ale nie jako dwa prze­ciw­staw­ne spo­so­by bycia kato­li­kiem lub cele­bro­wa­nia chwa­ły i ofia­ry Pana, ale raczej jako wspól­ne dzie­dzic­two, choć z róż­ny­mi wyak­cen­to­wa­nia­mi tej samej wiara.
Dzi­siaj, w spo­sób szcze­gól­ny, powie­dział­bym, w obli­czu nad­użyć i błę­dów, któ­re szpe­cą litur­gię, jakiej pra­gnął Paweł VI, jakiej pra­gnął Sobór, i któ­re czę­sto są obja­wem kry­zy­su wia­ry, któ­ry zaciem­nia nad­przy­ro­dzo­ny wymiar chrze­ści­jań­skiej egzy­sten­cji i miste­rium same­go Kościo­ła, powin­ni­śmy być wdzięcz­ni, że Motu Pro­prio Sum­mo­rum Pon­ti­fi­cum i zwią­za­na z nim Instruk­cja Uni­ver­sae Ecc­le­siae przy­wró­ci­ły sta­ro­żyt­ną for­mę litur­gii Kościo­ła do życia w Koście­le jako dar słu­żą­cy wzmoc­nie­niu całe­go cia­ła Chry­stu­sa, któ­re­go wszy­scy jeste­śmy człon­ka­mi i słu­ga­mi w spo­sób wła­ści­wy dla każ­de­go z nas.
Dzię­ku­ję za uwagę.

ks. abp Guido Pozzo
Arcy­bi­skup tytu­lar­ny Bagnoregio
Sekre­tarz Papie­skiej Komi­sji Ecc­le­sia Dei

Kategorie: Aktualności