Dro­dzy Przyjaciele!
Jest dla mnie przy­czy­ną głę­bo­kiej rado­ści móc cele­bro­wać Mszę Świę­tą w Pol­sce w cza­sie trwa­nia warsz­ta­tów Ars Cele­bran­di 2018, we wspo­mnie­nie litur­gicz­ne moje­go współ­bra­ta, bło­go­sła­wio­ne­go Cze­sła­wa z Kra­ko­wa. Wiel­ki to dla mnie zaszczyt, któ­ry łączy się z uczu­cia­mi głę­bo­kiej wdzięcz­no­ści Bogu za ten Jego dar i wdzięcz­no­ści orga­ni­za­to­rom za ich ser­decz­ne zaproszenie.
Przy­kład życia świę­tych zysku­je naśla­dow­ców. Ich życie, dzie­ła, miłość nie­skoń­czo­na do Chry­stu­sa Jezu­sa i Jego Kościo­ła, umi­ło­wa­nie dusz ludz­kich pobu­dza nas do głę­bo­kiej czci i dumy za tych herol­dów wia­ry, świad­ków Chry­stu­sa aż po kres życia. Patrząc na ich życie i kon­fron­tu­jąc je z naszym, może­my też doświad­czyć odro­bi­nę smut­ku i gory­czy, patrząc na nasze bied­ne życie.
Bło­go­sła­wio­ny Cze­sław jest synem tej chwa­leb­nej (peł­nej chwa­ły) zie­mi pol­skiej. Zie­mia peł­na chwa­ły — ponie­waż zie­mia chrze­ści­jań­ska-kato­lic­ka, zie­mia przez Boga bło­go­sła­wio­na, zie­mia peł­na wyznaw­ców i męczen­ni­ków, zamiesz­ka­na przez pro­stych i pokor­nych wie­rzą­cych, któ­rzy pomi­mo prze­ciw­no­ści życia i zakrę­tów histo­rii pozo­sta­li wier­ni Kościo­ło­wi — któ­ry jest Jeden, Świę­ty, Powszech­ny, Apo­stol­ski oraz Rzym­ski, bo prze­cież Rzym to sie­dzi­ba wika­riu­sza Chry­stu­sa na ziemi.
Bło­go­sła­wio­ny Cze­sław, któ­re­go Kościół i Zakon Kazno­dziej­ski czci dzi­siaj, był razem ze świę­tym Jac­kiem (swo­im roda­kiem) jed­nym z pierw­szych uczniów patriar­chy św. Domi­ni­ka, nasze­go ojca zało­ży­cie­la. I to jest czas powsta­nia zako­nu, czas począt­ków Świę­te­go Prze­po­wia­da­nia Zako­nu Kazno­dziej­skie­go — tak nazy­wa­li się pierw­si domi­ni­ka­nie. Zakon Kazno­dziej­ski zało­żo­ny przez św. Domi­ni­ka, aby wspie­rać i bro­nić wia­rę Kościo­ła w bar­dzo trud­nym okre­sie histo­rycz­nym z powo­du deka­den­cji moral­nej i ducho­wej ludzi — Bogu poświę­co­nych, a tak­że roz­prze­strze­nia­nia się herezji.
Cze­sław był czło­wie­kiem wykształ­co­nym, zapra­wio­nym w stu­dio­wa­niu. Swo­je stu­dia zaczął w Kra­ko­wie i kon­ty­nu­ował je na dwóch naj­lep­szych uni­wer­sy­te­tach ówcze­snej epo­ki: w Pary­żu i Bolo­nii. W Kra­ko­wie otrzy­mał świę­ce­nia kapłań­skie — to tutaj doj­rze­wa­ła jego wiel­ka kul­tu­ra ducho­wa i intelektualna.
Opatrz­no­ścio­wa podróż cał­ko­wi­cie odmie­ni­ła jego życie, kie­ru­jąc go ze św. Jac­kiem i bisku­pem Iwo Odro­wą­żem do Rzy­mu. W Wiecz­nym Mie­ście Cze­sław i Jacek pozna­li św. Ojca Domi­ni­ka, któ­ry wła­śnie w tym cza­sie orga­ni­zo­wał eki­py misyj­ne swo­ich synów ducho­wych, aby pro­pa­go­wa­li Zakon poprzez nowe fun­da­cje w całej Europie.
Cze­sław zauro­czo­ny poko­rą i szla­chet­no­ścią św. Domi­ni­ka został pozy­ska­ny dla świę­tej spra­wy. Bo i prze­po­wia­da­nie św. Domi­ni­ka było sil­ne mądro­ścią i prze­ko­na­niem; jego życie peł­ne modli­twy i zdy­scy­pli­no­wa­nia; – owoc asce­zy bez­kom­pro­mi­so­wej i wol­nej od świa­to­wych udo­god­nień; pro­jekt „Świę­te­go Prze­po­wia­da­nia” led­wo co roz­po­czę­ty i popie­ra­ny przez Kościół; wszyst­ko to prze­ko­na­ło Cze­sła­wa aby porzu­cił wszyst­kie wła­sne pro­jek­ty i przy­łą­czył się do nowych; „Baran­ków ze świę­te­go sta­da, któ­rych Domi­nik posy­ła w dro­gę” jak napi­sał naj­więk­szy wło­ski poeta Dan­te Alighieri.
Cze­sław razem z Jac­kiem przy­wdział habit zako­nu domi­ni­kań­skie­go w koście­le św. Sabi­ny w Rzy­mie i otrzy­mał go z rąk same­go św. Domi­ni­ka. Został posła­ny do Pol­ski, gdzie roz­po­czął wiel­kie dzie­ło pra­cu­jąc w spo­sób nie­stru­dzo­ny i nie­zmor­do­wa­ny aż do swo­jej śmier­ci, któ­ra nade­szła 17 lip­ca 1242 roku, fun­du­jąc wie­le klasz­to­rów zakon­nych i wer­bu­jąc do nowej obser­wa­cji zakon­nej bra­ci Kazno­dzie­jów wie­lu nowych adeptów.
Litur­gia łaciń­sko-gre­go­riań­ska, jak zawsze pod­kre­śla w spo­sób syn­te­tycz­ny, istot­ny i głę­bo­ki pro­fil ducho­wy bł. Cze­sła­wa w modli­twie ze Mszy Świę­tej z jego wspo­mnie­nia: „Boże, ty obda­rzy­łeś bło­go­sła­wio­ne­go Cze­sła­wa dzie­wi­czą czy­sto­ścią oby­cza­jów i roz­pa­liw­szy w nim gor­li­wość o zba­wie­nie dusz, uczy­ni­łeś go god­nym podzi­wu wśród wie­lu naro­dów dzię­ki świę­to­ści czy­nów i roz­krze­wia­niu wiary…”
To są te trzy naj­wy­raź­niej­sze cechy ducho­we, któ­re uczy­ni­ły wiel­kim tego Boże­go czło­wie­ka. Co spra­wi­ło, że ten Boży czło­wiek był tak bar­dzo prze­peł­nio­ny gor­li­wo­ścią o zba­wie­nie dusz? Co uczy­ni­ło go goto­wym do każ­de­go poświę­ce­nia, aby sze­rzyć Kró­le­stwo Boże? Co spo­wo­do­wa­ło, że pod­da­wał się każ­de­mu wysił­ko­wi aby zakła­dać nowe klasz­to­ry pro­mie­niu­ją­ce jako cen­tra roz­krze­wia­nia i obro­ny wiary?
Może­my stwier­dzić, że na jego świę­tość skła­da­ło się życie prze­ży­wa­ne w szcze­gól­nej czy­sto­ści dzie­wi­czej… cały i tyl­ko dla Boga, roz­pa­lo­ny gor­li­wo­ścią o zba­wie­nie dusz, pro­pa­gu­ją­cy dzie­ła two­rzo­ne po to aby te dusze uświęcać.
Życie w czy­sto­ści w szcze­gól­ny spo­sób w jego dzie­łach apo­stol­skich pro­mie­nio­wa­ło w spo­sób sub­tel­ny. Dzie­wi­cza czy­stość oby­cza­jów ozna­cza, że jego życie dzie­wi­cze było ulo­ko­wa­ne w świe­tle naj­czyst­szym i prze­zro­czy­stym Ewan­ge­lii Chry­stu­sa. Jego dom wewnętrz­ny był ufor­mo­wa­ny w czy­sto­ści wia­ry; cała jego dusza ukie­run­ko­wa­na była na Boga — któ­re­go wybrał i uko­chał jako jedy­ne­go Pana swo­je­go życia: wszyst­ko dla Chry­stu­sa, z Chry­stu­sem i w Chry­stu­sie. Został porwa­ny przez Chry­stu­sa w dzie­wi­czo­ści swo­jej duszy, umy­słu, cia­ła, inten­cji (zamia­rów), miło­ści bliź­nie­go. Wszyst­ko uznał za śmie­ci, aby tyl­ko móc pozy­skać Chry­stu­sa i być w Nim dosko­na­łym. Zde­cy­do­wał się, aby wszyst­ko utra­cić, aby móc pozy­skać wie­lu dla Chry­stu­sa, jak to wyra­ził św. Paweł Apo­stoł. Ze swo­jej czy­sto­ści uczy­nił cało­pal­ną ofia­rę miło­ści, aby zdo­być dzie­ci dla Kościo­ła i dusze dla Chrystusa.
Dzi­siaj ta cno­ta jest już pra­wie nie prak­ty­ko­wa­na, mówi się o niej mało i nie­ste­ty jest wyśmia­na przez świat; tak­że dla nie­któ­rych w Koście­le wyda­je się nie na cza­sie… jak­by nie­któ­re instan­cje pasto­ral­ne chcia­ły ją uczy­nić prze­sta­rza­łą i zbęd­ną. Histo­ria uczy nas i w ota­cza­ją­cej nas rze­czy­wi­sto­ści ze smut­kiem reflek­tu­je­my się że nie­mo­ral­ność i roz­luź­nie­nie zasad moral­nych idą w parze z herezją.
Razem wzię­te pogrą­ża­ją Kościół w bez­rad­no­ści i bez­owoc­no­ści gło­sze­nia Dobrej Nowi­ny i są czę­sto przy­czy­ną wyśmie­wa­nia ze stro­ny ludzi świa­to­wych. Kie­dy zbyt mało ceni się tę cno­tę, to pró­bu­je się fał­szo­wać (wypa­czyć) czy­stość i (świę­tość ) sakral­ność wia­ry, pró­bu­je się nią mani­pu­lo­wać i prze­mo­de­lo­wać według swe­go nie­go­dzi­we­go życia. Pan Jezus zapro­po­no­wał nam ją jako cno­tę do osią­gnię­cia; a nie­któ­rym to jest swo­im uczniom nam dał jako styl życia (ślub) do wybo­ru i pój­ścia za Nim, dla Nie­go i jego Kró­le­stwa; jak sam to uczy­nił Chry­stus Pan. Kazno­dzie­ja (gło­si­ciel) Ewan­ge­lii jest wezwa­ny aby był czło­wie­kiem czy­stym, aby gło­sił czy­stość dok­try­nal­ną. Powi­nien być męż­czy­zną prak­ty­ku­ją­cym dzie­wic­two aby mógł dawać świa­dec­two „bla­sko­wi Praw­dy”, ponie­waż tyl­ko ten, kto sam jest w świe­tle widzi świa­tło (w domy­śle Chry­stu­sa) i może gło­sić świa­tło (Jezu­sa). W prze­ciw­nym wypad­ku będzie oszu­stem; „W świe­tle Two­im będzie­my widzieć światło”.
Poza tym świę­ta Ewan­ge­lia od roz­dzia­łu 10 Łuka­sza przy­po­mi­na nam tę reali­stycz­ną praw­dę poprzez któ­rą Jezus ostrze­ga nas i gło­si­ciel Dobrej Nowi­ny nie może jej nigdy zapo­mnieć; „Oto ja was posy­łam jak owce mię­dzy wil­ki”. Posy­łam was jak baran­ki mię­dzy wil­ki. Świat do któ­re­go jeste­śmy posła­ni, jest tak­że świa­tem wil­ków (i jest nich wca­le nie­ma­ło) goto­wych aby roz­szar­pać, wyeli­mi­no­wać na wszyst­kie spo­so­by i posłu­gu­jąc się każ­dym moż­li­wym narzę­dziem — dla­cze­go? Ponie­waż świat kocha to, co jest ze świa­ta. A prze­cież my nale­ży­my do Chry­stu­sa i nie może­my iść na ugo­dę, kom­pro­mis ze świa­tem i to z tego powo­du świat nas nie­na­wi­dzi, pisze św. Jan Ewan­ge­li­sta. Zanim nas znie­na­wi­dził, pier­wej znie­na­wi­dził Chry­stu­sa. Kto poszedł za Chry­stu­sem musi zawsze o tym pamię­tać. W prze­ciw­nym razie zdra­dzi wła­sne woła­nie, ponie­sie klę­skę na polu wia­ry­god­no­ści prze­po­wia­da­nia Sło­wa Boże­go i będzie czło­wie­kiem nie­szczę­śli­wym. Tyl­ko ewan­ge­licz­ny realizm daje nam pokój i radość prawdziwą.
W tym świę­tym dniu, uczyń­my więc naszą wła­sną proś­bę do Boga Wszech­mo­gą­ce­go, wzię­tą z modli­twy z dzi­siej­szej Mszy Świę­tej — w tych cza­sach nie­ła­twych dla Kościo­ła; przez wsta­wien­nic­two bło­go­sła­wio­ne­go Cze­sła­wa może­my pozo­stać sta­li w wie­rze i dojść do źró­deł miłosierdzia.
Mat­ka Boża Naj­święt­sza Mary­ja, któ­rą każ­de­go dnia w Kom­ple­cie Zakon Kazno­dziej­ski przy­zy­wa jako życie sło­dy­czy i nadzie­ję naszą, niech nas nie opusz­cza, niech nas strze­że i bro­ni i wsta­wia się za Kościo­łem; aby nastał nowy czas robot­ni­ków idą­cych na żni­wo dla Boże­go Kró­le­stwa, przez Chry­stu­sa Jej Syna.
Amen.

Kategorie: Aktualności