Kazanie ks. Rafała Zalewskiego MIC podczas Mszy świętej solennej, celebrowanej we wspomnienie św. Joanny Franciszki de Chantal na warsztatach liturgii tradycyjnej Ars Celebrandi w Licheniu w dniu 22 sierpnia 2015 r.
Fratres dilectissimi in Christo Iesu Domino nostro! Fragment Ewangelii, który dzisiaj otrzymujemy od Kościoła, to końcówka trzynastego rozdziału według św. Mateusza, w którym Jezus wygłasza swoje ostatnie przypowieści. Niezwykle ważne, ponieważ wskazuje w nich na konieczność wyboru, podjęcia decyzji odnośnie do swojego życia. Otrzymujemy więc cztery krótkie przypowieści: o skarbie ukrytym w roli, o drogocennej perle, o sieci zarzuconej w morze i o żniwach Bożych w dniach ostatnich. Konieczność wyboru, ale również odpowiedzialności za niego zarówno odnośnie do własnego życia, jak i życia innych ludzi, w odniesieniu do całego Kościoła, wspólnoty sióstr i braci. Chciałbym w tym rozważaniu skupić się na pierwszej z tych przypowieści, ponieważ jest reprezentatywna dla tego fragmentu i dla całego naszego życia, całej naszej drogi za Bogiem.
Rolnik wyobraża każdego człowieka, a pole — ten świat, życie człowieka ze wszystkimi jego wartościami, mniejszymi i większymi. Powiedzmy więc wprost. Rolnikiem jesteś ty i jestem ja. Polem zaś jest twoje i moje życie, ze wszystkim, co zdołamy zgromadzić, czego się zdążymy nauczyć. Ze wszystkim, co przedstawia dla nas jakąś wartość, czym na co dzień żyjemy. W pewnym momencie naszego życia, naszej drogi nagle odkrywamy skarb, natrafiamy na niego. Skarbów się zwykle nie szuka. Słyszeliśmy o ich poszukiwaczach, normalny człowiek nie zajmuje się tym jednak na co dzień. Na skarb się niekiedy natrafia. Nieoczekiwanie, przypadkowo.
Dla chrześcijanina skarbem jest Jezus, który pozwala się znaleźć każdemu, w różnych momentach, na różnych etapach życia. Jest tak wielkim skarbem, że aby go posiąść, trzeba sprzedać wszystko inne. Tak jak rolnik, który na nieswoim polu znajduje skarb i ukrywa go. Odchodzi uradowany, bo znalazł drogocenny skarb i zaczyna myśleć, co może sprzedać ze swego majątku, z tego co zgromadził, aby zakupić ten skarb. To jest pierwsza próba dla nas, siostry i bracia. Zechciejcie pomyśleć o waszych skarbach, o tym, co przedstawia wartość w waszym życiu. O tym, co już macie lub do czego dążycie, o co zabiegacie, o co się staracie, o czym marzycie. Niech to nie będą rzeczy, które nie przedstawiają wielkiej wartości, za które nie można by dostać wielkich pieniędzy, za które nie dałoby się kupić tak wielkiego skarbu. Czasami, upraszczając wszystko do najniższego poziomu ludzie, nawet niektórzy kaznodzieje czy katecheci sprowadzają wszystko do doczesnych przyjemności odpowiadających trzem pożądliwościom, o których św. Jan pisze w swoim liście. Niech to nie będzie zestaw: alkohol, dragi i seks – przedmałżeński lub pozamałżeński. Niech to nie będzie nawet coś bardziej kulturalnego jak biblioteka książek, kolekcja płyt czy gier komputerowych. Niech to będą rzeczy, które same w sobie są dobre i bardzo wartościowe, tylko nie dają życia. Pomyślcie o trzech rzeczach, które są dla was najważniejsze. Jaki byłby to zestaw? Rodzina, praca, zdrowie? Kariera zawodowa, artystyczna lub sportowa, przyjaciele, dom? Stabilizacja finansowa, wykształcenie, podróże? Pomyśl o takich trzech rzeczach i zastanów się; gdyby ktoś przyszedł do ciebie i powiedział, że będziesz szczęśliwszy, jeśli z jednej z nich zrezygnujesz, co by to było? Gdyby przyszedł jeszcze ktoś inny i powiedział, że twoje życie naprawdę się odmieni, będziesz radosny, spokojny i spełniony, jeśli zrezygnujesz z drugiej z tych rzeczy, co by to było? Gdyby przyszedł do ciebie sam Bóg i powiedział: dam ci wszystko i będziesz ze Mną na zawsze, ale musisz zrezygnować również z trzeciej z tych rzeczy, zgodziłbyś się? Rolnik, gdy znalazł skarb poszedł uradowany, sprzedał wszystko co miał i kupił tę rolę. Gdybyś ty znalazł się w takiej sytuacji, także byłbyś uradowany? Może przeciwnie, smutek ogarnąłby twoje serce, bo szkoda by ci było sprzedać twoje mniejsze skarby, które zgromadziłeś w swoim życiu, może zdałbyś sobie sprawę, że nie będziesz miał za co kupić tej roli. Jednak skarb, który tam zostanie, którego nie posiądziesz na własność, nie będzie miał dla ciebie żadnego znaczenia, nie przyniesie ci żadnej korzyści. Po co ci skarb, którym nie możesz się nacieszyć, o którym nie możesz nawet pomyśleć, że jest twój? Czy od samego oglądania twoje życie stanie się lepsze i piękniejsze? Będziesz bardziej spełniony?
Skarb, o którym mówi Ewangelia, gdybyśmy mieli się zastanowić, co by to tak na prawdę miało być, to cel twojego życia. Coś, co jest celem samym w sobie. Wszystkie te wartości, które wcześniej wymieniłem, same w sobie są dobre. Mało tego, są ważne, konieczne, potrzebne. Rodzina, dom, praca, pieniądze, przyjaciele, wykształcenie. To wszystko jest ważne i dobre, ale czy jest celem samym w sobie? Czy gdy to osiągniesz twoje serce już będzie spokojne? Będziesz myślał, że zdobyłeś wszystko, co było do zdobycia? Św. Augustyn powiedział: Niespokojne jest serce człowieka dopóki nie spocznie w Bogu, a ty się zadowolisz rodziną, pracą, pieniędzmi i zdrowiem? Będziesz żył sto pięćdziesiąt lat i co z tego? Co potem? Czy to wystarczy? To jest już rzeczywiście twój skarb? Często poświęcamy zbyt wiele uwagi rzeczom, które – choć przedstawiają pewną wartość, niekiedy nawet wysoką – nie są w stanie nas zaspokoić i nie są celem samym w sobie. Powiem teraz coś, co może niektórych z was zdziwić. Nawet modlitwa i życie sakramentalne nie jest celem samym w sobie. Nie jest nim liturgia w nadzwyczajnej formie rytu rzymskiego, ani jakiejkolwiek innej. Z wieloma asystentami i w pięknych szatach, z chorałem gregoriańskim według Hieronima z Moraw, ani z polifonią Pawła Bębenka, z dużą ilością kadzidła greckiego, ze złotymi świecznikami, nie jest celem samym w sobie. Jeśli nie zaprowadzi Cię do żywego Jezusa, z którym będziesz rozmawiać, któremu oddasz swoje życie, który stanie się twoim wszystkim, nic ci to nie da. Kiedy umrzesz i jeszcze raz przyniosą cię do kościoła, to choćby dwunastu asystentów w złotych kapach stanęło przy twojej trumnie, nie zaniosą cię do nieba. A choćby nawet i zanieśli, nie wprowadzą Cię do niego. Klucz do tych bram możesz mieć tylko ty, w swoim sercu. Ale możesz go też nie mieć. Będziesz wtedy jak te głupie panny z Ewangelii, które wzięły lampy, ale nie wzięły oliwy. Gdy przyszedł oblubieniec, nie miały jak pójść za nim w środku nocy i usłyszały uroczyste i tragiczne zarazem słowa: Zaprawdę powiadam wam, nie znam was.
Co jest twoim skarbem i co jesteś w stanie poświęcić aby go zdobyć?
Tutaj w Licheniu bardzo dużo spowiadamy. Zwłaszcza latem przyjeżdża wielu pielgrzymów z bardzo różną sytuacją życiową. Często są to zwyczajne, jak to nazywamy, proste spowiedzi z grzechów powszednich, ale czasami to poważne życiowe dramaty, wobec których można się tylko pokłonić w pokorze i w zasadzie nie wiadomo, co na nie odpowiedzieć. Są jednak także takie sytuacje, które wskazują na niezdolność do podjęcia decyzji o sprzedaniu rzeczy dobrych, ale nie najlepszych, aby zdobyć Jezusa. Większość uczestników warsztatów to młodzi ludzie, którzy całkiem niedługo albo za kilka lat, w dającej się jasno określić perspektywie, będą podejmować ważne decyzje odnośnie do swojego życia, wyboru życiowych partnerów. Tacy również tutaj przyjeżdżają, przychodzą do spowiedzi i zdarza się niekiedy, że są to ludzie, którzy albo już zamieszkali ze sobą albo planują to zrobić jeszcze na długo przed ślubem. Pada wtedy pytanie: Czy jesteś świadomy, że pozbawiasz się na kilka lat możliwości przystępowania do sakramentów? Wtedy pojawia się konsternacja, albo, co jeszcze bardziej dramatyczne i tragiczne, takie słowa „Nie jestem w stanie na dzisiaj nic zadeklarować. Nie jestem w stanie z tego zrezygnować”. Gdyby ich zapytać, czy jeśliby tę sferę ich życia, piękną, wspaniałą – seksualność jest przecież wspaniałym darem Pana Boga – odłożyć na razie, mielibyście się nadal po co spotykać? Najczęściej odpowiadają, że tak. Gdy jednak pada pytanie: Czy jesteś więc w stanie teraz z tego zrezygnować, odpowiedzią jest „nie, nie jestem, nie umiem”. Skarbem największym dla człowieka może więc być także pragnienie spełnienia seksualnego. Nie kiedyś. Teraz. Tutaj. Koniecznie. Nie będę czekał. Chcę wszystko mieć wtedy, kiedy tego pragnę.
Można poświęcić własne życie, życie Boże, duchowe, nawet zbawienie dla czegokolwiek z rzeczy ziemskich, światowych, które są dobre, ale raz jeszcze to powtórzę, nie dają życia. Zachęcam was z całego serca do tego, abyście zrobili sobie refleksję, taką głęboką, poważną, zebrali wasze wszystkie skarby, które macie. Abyście spróbowali ocenić, jaką rzeczywiście przedstawiają wartość. Czy bylibyście w stanie je poświęcić, by kupić ten największy skarb, żeby zdobyć Jezusa, który nic nie zabiera, a wszystko daje? Gdy Jezus mówił do apostołów, że trudno jest bogatemu wejść do królestwa niebieskiego, oni pytali: któż więc może się zbawić? Jezus nie powiedział, że bogaty nie wejdzie, lecz że jest mu trudno. Bogaty młodzieniec, który przyszedł do Niego, uradował się, że Jezus w pierwszym etapie rozmowy powiedział: Jeśli chcesz być dobry, zachowuj przykazania. Gdy upewnił się, które, odpowiedział: Wszystkiego tego przestrzegam od mojej młodości. Ucieszył się może na samą myśl, że Jezus teraz tylko powie mu, że jest już blisko, że wszystko już ma i nagle usłyszał: „Jednego Ci brakuje. Idź i rozdaj wszystko co masz ubogim, a będziesz miał skarb w niebie”. Spochmurniał na te słowa i odszedł zasmucony. Miał bowiem wiele posiadłości. Siostry i bracia, oby nie było w naszym życiu tak, że przechadzając się po polu, spotkamy skarb i nie wrócimy uradowani do domu, żeby sprzedać, co posiadamy, a wrócimy zasmuceni z powodu własnej niemocy, niezdolności, słabości, grzechu, który sprawia, że niczego nie jesteśmy gotowi oddać ani poświęcić. Nie bójcie się tego, że jesteście słabi, że doświadczacie i będziecie doświadczać pokusy. Tak, będziemy wszyscy. Jezus jest większy od naszych słabości i naszych grzechów. Jest większy od naszych ograniczeń, ale też jest największą wartością, daleko większą od tego wszystkiego, co my sobie tutaj na ziemi możemy zgromadzić. Pytanie do Ciebie, do mnie dzisiaj: czy w to wierzysz? Może jeszcze tego nie potrafisz zrealizować, ale czy w to wierzysz? Czy za takim Jezusem chciałbyś pójść? Czy takiego Jezusa chciałbyś spotkać? Czy takiego Jezusa chciałbyś wybrać?
Chciałbym na koniec przeczytać wam fragment rozważania błogosławionego ojca Stanisława, założyciela naszej wspólnoty zakonnej księży marianów, który wśród swoich dzieł pozostawił także największą rozprawę, jaką były komentarze, rozważania liturgiczne do wszystkich niedziel i świąt całego roku kościelnego, oczywiście według vetusowego kalendarza, bo taki wtedy obowiązywał. W jednym z tych rozważań pisał o imieniu Jezus, jako czymś najbardziej drogocennym, wspaniałym, dla czego warto wszystko oddać. Chcę was zostawić z tym słowem, z wiarą, że będzie ono w was pracować i wzbudzi w was dobre pragnienia i zwróci wasze serca ku temu co się prawdziwie liczy.
„O imię słodsze nad wszelkie miody, milsze od każdej ambrozji, przyjemniejsze od wszelkich nektarów, od wszelkich gromów potężniejsze, nad wszystkie imiona ludzi i aniołów chwalebniejsze! Oto imię Jezus, zajmij nim myśl swoją i choć pilnie będziesz nad nim rozmyślał, nigdy do końca go nie ogarniesz. Masz w imieniu Jezus tysiące dóbr.
Smucisz się? Wzywaj Jezusa, a pocieszy cię. Atakują cię? Wołaj Jezusa, a obroni cię. Pragniesz być zbawiony? Kochaj Jezusa, naśladuj Go, czcij, Jezus jest Zbawicielem. Jesteś ubogi? Biegnij do Jezusa, a wzbogaci cię. Jesteś nagi? Proś Jezusa, a przyodzieje cię. Jesteś chory? Błagaj Jezusa, a uzdrowi cię. Jesteś człowiekiem nieuczonym? Jezus jest Nauczycielem. Osaczają cię wady? Jezus jest Panem cnót. Jesteś pełen grzechów? Jezus przyszedł zbawiać grzeszników.
Jezus niech więc będzie twoim rozważaniem, twoją miłością, twoją radością, twoim pokrzepieniem, twoim życiem, twoim niebem. Obejmij Jezusa, aby On objął ciebie, kochaj Jezusa, aby On ciebie ukochał, nie opuszczaj Jezusa, aby On ciebie nie opuścił.
Nie ma na świecie i w całym niebie nic cenniejszego od Jezusa, a zatem nie ma nic, co od Niego byłoby godniejsze do miłowania. Oddaj się cały Jezusowi, a cały Jezus będzie twój”.
Fot. Basia Parowicz