Kaza­nie ks. Bar­to­sza Gajer­skie­go (OPs), kape­la­na warsz­ta­tów litur­gicz­nych Ars Cele­bran­di, na Mszy św. solen­nej w nie­dzie­lę 7 sierp­nia 2016:

Świa­tło Kościo­ła, praw­dy doktorze,
kości sło­nio­wa świę­tej czystości.
Różo sło­dy­czy, prze­czy­sty wzorze,
któ­ry nas darzysz zdro­jem mądrości.
Łask kazno­dzie­jo, pro­si­my ciebie,
byś ze świę­ty­mi złą­czył nas w niebie.
Amen.
Świę­ty Ojcze Domi­ni­ku, módl się za nami”.

Tak modlą się domi­ni­ka­nie nie­mal codzien­nie. Ja też chcę przy­zy­wać wsta­wien­nic­twa tego bodaj naj­więk­sze­go po Chry­stu­sie kazno­dziei, by pomógł nie tyl­ko mnie, ale tak­że wam przy­jąć Boże sło­wo, Bożą praw­dę. A dzi­siej­szy temat kaza­nia to grzech nie­umiar­ko­wa­nia w jedze­niu i piciu. Świę­ty Tomasz powia­da, że nie­umiar­ko­wa­nie jest wadą dzie­cin­ną. Dla­cze­go dzie­cin­ną? Nie dla­te­go, że popeł­nia­ną przez małe dzie­ci, ale dla­te­go, że na wzór małych dzie­ci, nie­ro­zum­nych dzie­ci, doro­sły czło­wiek pożą­da rze­czy brzyd­kiej, rze­czy złej, szko­dli­wej, głu­piej. Czło­wiek doro­sły, któ­ry jest nie­umiar­ko­wa­ny, nie umie zna­leźć dobra w tym, co otrzy­mał od Boga. Uży­wa tego w spo­sób zły, wynaturzony.
Dalej Dok­tor Aniel­ski powia­da, że nie­umiar­ko­wa­nie jest zabu­rze­niem ładu rozu­mu, bo rozum jest dany po to, by róż­ne rze­czy porząd­ko­wać i ukła­dać, a nie­umiar­ko­wa­nie jest nie­upo­rząd­ko­wa­niem. Dalej Tomasz mówi, że jest to wada dzie­cin­na, ponie­waż tak jak dzie­ci trwa­ją w samo­wo­li, tak nasza wola jest samo­wol­na, nie kie­ru­je się Bożym pra­wem, nie kie­ru­je się pra­wem natu­ry uwznio­ślo­nej łaską, ale zwy­kły­mi żądza­mi, pożą­da­nia­mi docze­sny­mi. Ekle­zja­styk w swo­jej księ­dze mówi, że koń nie­ujeż­dżo­ny sta­je się twar­do­ust­nym, a syn roz­pusz­czo­ny sta­nie się samowolnym.
Podob­nie mówi Augu­styn, ucząc, że żądza wzma­ga się w mia­rę jej zaspo­ka­ja­nia. Augu­styn tak pisze: „Gdy się słu­ży żądzy, rodzi się przy­zwy­cza­je­nie. Gdy się zaś przy­zwy­cza­je­niu nie sta­wia opo­ru, rodzi się koniecz­ność”. Dziś może­my dopo­wie­dzieć, że ta koniecz­ność to sta­ła wada, sta­łe czy­nie­nie zła albo też po pro­stu nałóg.
Dalej Tomasz poda­je środ­ki zarad­cze prze­ciw­ko nie­umiar­ko­wa­niu, cytu­jąc sło­wa Pisma: „Nie odej­muj od dzie­cię­cia kar­no­ści, bo jeśli go ude­rzysz rózgą, nie umrze. Ty go ude­rzysz rózgą, a duszę jego z pie­kła wyba­wisz”. Tą rózgą według Toma­sza jest powstrzy­my­wa­nie swo­ich żądz i nie­upo­rząd­ko­wa­nych pra­gnień, jeże­li cho­dzi o sfe­rę jedze­nia i picia, przez post, w pierw­szym rzę­dzie przez posty naka­za­ne przez Kościół święty.
Pierw­sze pyta­nie, któ­re się rodzi w tym momen­cie, to to, czy zacho­wu­ję posty przez Kościół naka­za­ne; post przed przy­ję­ciem Komu­nii świę­tej. Czy przy­go­to­wu­ję swo­je cia­ło na przy­ję­cie naj­wspa­nial­sze­go gościa, czy je oczysz­czam po to, by było goto­we jak pięk­na, przy­ozdo­bio­na świą­ty­nia? Nie tyl­ko ducho­wo, ale też fizycz­nie goto­we na spo­tka­nie z samym Bogiem? Dalej, czy zacho­wu­ję post piąt­ko­wy? Czy łatwo się nie zwal­niam, uspra­wie­dli­wiam? Czy pamię­tam o poście piątkowym?
Wie­lu ludzi przy­cho­dzi do kon­fe­sjo­na­łu i mówi, że zapo­mnie­li. Dla­cze­go zapo­mi­na­my o poście? Bo zapo­mi­na­my o dwóch pozo­sta­łych uczyn­kach, któ­re mu towa­rzy­szą: modli­twie i jał­muż­nie. Ten, kto się nie modli, ten się odchu­dza, a nie pości, bo modli­twa poka­zu­je, czym jest post: zwró­ce­niem się ku Bogu. Cia­ło odczu­wa brak, a wypeł­nie­nia bra­ku szu­ka u Boga. Kto nie daje jał­muż­ny, pości na próż­no, bo moż­na nie zjeść mię­sa, ale zjeść duże lep­sze ryb­ne danie. Eks­klu­zyw­ne i wyjąt­ko­we. Żaden to post. Gdzie jest jał­muż­na? Gdzie jest poświę­ce­nie pie­nię­dzy, cza­su i sił dla dobra dru­gie­go czło­wie­ka, może obok mnie sto­ją­ce­go? Zapo­mi­na­my o poście, bośmy zgu­bi­li jego dwie sio­stry: modli­twę i jałmużnę.
Dalej Dok­tor Aniel­ski mówi o obżar­stwie, cytu­jąc Grze­go­rza Wiel­kie­go: „Nikt nie wznie­sie się do ducho­wej wal­ki z sobą, jeśli wpierw nie opa­no­wał w sobie wewnętrz­ne­go wro­ga zwa­ne­go dąż­no­ścią do obżar­stwa”. Grze­gorz stwier­dza, że w każ­dym z nas jest ta wada. Każ­dy z nas ma ten­den­cję do nad­uży­wa­nia dobre­go daru jedze­nia, ale — doda­je Tomasz z Akwi­nu — czło­wie­ka zgod­nie z nauką Jezu­sa nie pla­mi to, co wcho­dzi z zewnątrz, ale to, co wycho­dzi ze środ­ka czło­wie­ka. To, co wycho­dzi z ser­ca. Dla­te­go Tomasz mówi, że choć jedze­nie jest dobre i koniecz­ne, to jed­nak nie­upo­rząd­ko­wa­na żądza jedze­nia jest grzesz­na, bo nie kar­mi się cia­ła, któ­re potrze­bu­je, tyl­ko kar­mi się cia­ło dla zbyt­ku, dla ule­ga­nia przy­jem­no­ściom i rozkoszy.
Akwi­na­ta mówi dalej: „Grzech obżar­stwa popeł­nia ten, kto świa­do­mie prze­kro­czył mia­rę w jedze­niu, powo­do­wa­ny żądzą przy­jem­no­ści”. Nie potrze­bą, nie koniecz­no­ścią, lecz jedy­nie zwy­kłą przy­jem­no­ścią i to nad­uży­tą. Tomasz jed­no­cze­śnie nie stwier­dza, by samo jedze­nie musia­ło być nie­przy­jem­ne dla czło­wie­ka. Mówi wprost prze­ciw­nie: ono ma być dobre, bo stwo­rzył je Bóg, ale też cytu­jąc św. Grze­go­rza, mówi o pię­ciu spo­so­bach obżarstwa:
Pierw­szy — jeść przed cza­sem. Takie codzien­ne doja­da­nie. Zupeł­nie nie­po­trzeb­ne, któ­re kry­ty­ku­je­my bar­dzo czę­sto, nie ze wzglę­du ducho­we­go, nie ze szko­dy ducho­wej, ale ze szko­dy fizycz­nej, któ­rą jest po pro­stu nad­mier­ne tycie. A Tomasz sta­wia nam, przez Grze­go­rza, nowe spoj­rze­nie. Kie­dy jem w nie wyzna­czo­nych porach, szko­dzę swo­je­mu cia­łu i zdro­wiu, a przy­ka­za­nie mówi „Nie zabi­jaj” — to zna­czy też dbaj o swo­je życie.
Dalej Tomasz za Grze­go­rzem mówi, że grze­szy się obżar­stwem przez wyszu­ka­nie. Kie­dy zamiast jeść potra­wy skrom­ne, zwy­czaj­ne, szu­ka się tyl­ko spe­cjal­nych i wyjąt­ko­wych. Kie­dy gar­dzi się zwy­kłym pokar­mem, a szu­ka się spe­cjal­ne­go, dro­gie­go, kosz­tow­ne­go, przy­go­to­wy­wa­ne­go spe­cjal­nie dla nas.
Wresz­cie kie­dy je się za dużo, kie­dy je się wię­cej niż potrze­ba, choć Tomasz tu zazna­cza, że nie jest grze­chem, kie­dy ktoś weź­mie wię­cej, myśląc, że zje, a potem nie da rady zjeść, więc zosta­wi. Według Toma­sza to nie jest jesz­cze grzech. Grzech jest wte­dy, kie­dy wiem, że nie zjem, a i tak bio­rę wię­cej, niż powi­nie­nem. I tak żądam dla sie­bie wię­cej, i grzech jest wte­dy, gdy bio­rąc dla sie­bie, spra­wiam, że inne­mu bra­ku­je. Zagar­nia­jąc sobie, odbie­ram od ust innym. I to jest grzech obżarstwa.
Wresz­cie, kie­dy jemy łap­czy­wie, nie zwa­ża­jąc na dobro dru­gie­go czło­wie­ka. Nie patrząc, że może ktoś obok nas jest głod­ny i potrze­bu­ją­cy. Kie­dy trosz­czy­my się wyłącz­nie o sie­bie, nie zwa­ża­jąc na potrze­by innych. Nie dba­jąc o to, by tak­że oni mogli zakosz­to­wać pokar­mu koniecz­ne­go do życia.
Wresz­cie ostat­ni rodzaj grze­chu to jedze­nie wybred­ne. Kie­dy poda­je się przed nami danie, a my nie uzna­je­my tego dania i nie chce­my go jeść, bo go nie lubi­my. Taki spo­sób postę­po­wa­nia Tomasz potę­pia za Grze­go­rzem, mówiąc, że jest to brak sza­cun­ku wobec gospo­da­rza i tego, kto posi­łek przy­go­to­wał. Jeże­li tyl­ko nie wzbu­dza to obrzy­dze­nia, nale­ży posi­łek spo­żyć, nie wybrzydzając.
Świę­ty Grze­gorz Wiel­ki poda­je pięć córek obżar­stwa. Cie­ka­we są to cór­ki. Pierw­sza to tępo­ta umy­sło­wa, któ­ra pole­ga na stę­pie­niu rozu­mu w sku­tek nad­mia­ru jedze­nia i picia. Rozum ludz­ki jest uśpio­ny przez jedze­nie i picie, zaśle­pio­ny tymi pra­gnie­nia­mi. Nie szu­ka nicze­go poza tym zaspo­ko­je­niem. Wstrze­mięź­li­wość z kolei przy­czy­nia się do bystro­ści umy­słu. Kto je mało, ten zacho­wu­je świe­ży umysł. Może dla­te­go naj­więk­szy­mi dok­to­ra­mi Kościo­ła i ojca­mi Kościo­ła są ci, któ­rzy dużo pościli.
Dalej, nad­miar jedze­nia i picia powo­du­je w pewien spo­sób nie­czuj­ność rozu­mu, w wyni­ku cze­go pożą­da­nia popa­da­ją w cha­os anar­chii. Czło­wiek pra­gnie rze­czy, któ­rych pra­gnąć nie powi­nien. Nazy­wa­my to nało­giem, uza­leż­nie­niem. Wyni­kiem tego jest nie­sto­sow­na weso­łość. Wyra­ża to Ezdrasz, mówiąc: „Wino daje umy­sło­wi poczu­cie bez­pie­czeń­stwa i ucie­chy”. Domyśl­nie po to, by grze­szyć. A więc nad­miar wina, alko­ho­lu, jedze­nia usy­pia czuj­ność nasze­go cia­ła i wpro­wa­dza nas stop­nio­wo w grzech. Czło­wiek myśli, że jest bez­piecz­ny, kie­dy tak napraw­dę zbli­ża się coraz bar­dziej do gra­ni­cy grzechu.
Z nad­mia­ru jedze­nia i picia wyni­ka nie­po­rzą­dek w sło­wach, co wyra­ża się w gadul­stwie. Grze­gorz mówi: Gdy­by żar­łok nie był rów­no­cze­śnie gadu­łą, ów ewan­ge­licz­ny bogacz, któ­ry spę­dza czas na uczto­wa­niu, nie dosta­wał­by tak cięż­kich mąk języ­ka. Kto je dużo, ten mówi dużo, a zazwy­czaj głupio.
Wresz­cie osła­bio­ny rozum nie jest w sta­nie powścią­gać nie tyl­ko słów, ale i ruchów we wnę­trzu, któ­re rów­nież są nie zhar­mo­ni­zo­wa­ne. Tego doty­czy bła­zeń­stwo, to jest uspo­so­bie­nie wywo­łu­ją­ce śmiech. Wte­dy zacho­dzi podwój­ny grzech: wie­lo­mów­stwo pole­ga­ją­ce na zbyt­nim i nie­po­trzeb­nym gada­niu, i są to sło­wa Toma­sza, oraz bła­zeń­stwo pole­ga­ją­ce na nie­przy­zwo­ito­ści tre­ści. Nie jest praw­dą nowo odkry­tą, że obżar­stwo pro­wa­dzi do nie­czy­sto­ści w sło­wach i uczyn­kach. Dla­te­go war­to z obżar­stwem walczyć.
Wresz­cie Tomasz poda­je za Grze­go­rzem, że do cia­ła odno­si się z kolei pią­ta cór­ka obżar­stwa, nie­chluj­stwo, to jest nie­po­wścią­gli­wość w mate­rii lubież­no­ści, czy­li libi­do. Wybu­ja­łe pożą­da­nie sek­su­al­ne, nie­upo­rząd­ko­wa­ne, nie­ogra­ni­czo­ne, nie­ukie­run­ko­wa­ne w spo­sób wła­ści­wy. Cno­tą prze­ciw­ną jest w przy­pad­ku jedze­nia umiar, w przy­pad­ku picia — trzeź­wość. Trzeź­wość, czy­li zacho­wy­wa­nie miary.
Tomasz pyta, czy każ­de wino będzie grzesz­ne, czy picie wina będzie złe. Zaraz odpo­wia­da: Nie, gdyż sam Zba­wi­ciel je pił, gdyż sam Zba­wi­ciel nie powie­dział, by było złe, a też Apo­stoł zale­ca picie wina swo­im uczniom. W związ­ku z tym wino czy alko­hol sam w sobie nie jest zły, ale to, co czło­wiek z nim robi, decy­du­je o oce­nie moral­nej. Jak uży­wa alko­ho­lu, jak uży­wa innych rze­czy. Ekle­zja­styk bowiem mówi: „Zdro­wiem jest duszy i cia­ła umiar­ko­wa­ne picie. Wino zbyt­nio wypi­te spra­wia roz­ją­trze­nie i gniew i wie­le upad­ków”. Wresz­cie Ekle­zja­styk mówi dalej: „Rado­ścią duszy i ser­ca wino umiar­ko­wa­nie pite”. Dok­tor Aniel­ski powta­rza zno­wu: „Żaden pokarm czy napój sam przez się nie jest zaka­za­ny, dla­te­go picie wina nie jest nie­do­zwo­lo­ne. Może wszak­że stać się czymś nie­do­zwo­lo­nym z powo­dów ubocz­nych, mia­no­wi­cie bio­rąc pod uwa­gę piją­ce­go, jeśli łatwo się upi­ja lub jeśli ślu­bo­wał nie pić”. Kto Bogu ślub zło­żył, ten winien go dotrzy­mać na czas, na któ­ry ślu­bo­wał. Od stro­ny zaś spo­so­bu picia, jeśli pije ktoś za dużo, a od stro­ny innych, jeśli czy­jeś picie wina innych ludzi gorszy.
Dalej Tomasz — jak­by w odpo­wie­dzi na zapę­dy nie­któ­rych, by patrzeć tyl­ko na duchow­nych — pyta: „Kto jest pierw­szym zobo­wią­za­nym do cno­ty umiar­ko­wa­nia w jedze­niu i piciu?”; i mówi, że owszem, duchow­ni z racji ich urzę­dów, ich god­no­ści, ale zaraz doda­je za Apo­sto­łem: „Nie­wia­sty podob­nież win­ny być czy­ste i trzeź­we. Mło­dzień­ców tak­że napo­mi­naj, aby byli trzeź­wi”. A w innym miej­scu powie Pismo: „Bądź­cie trzeź­wi, czu­waj­cie, prze­ciw­nik wasz dia­beł jak lew ryczą­cy krą­ży wokół, szu­ka­jąc, kogo by pożreć”.
Gdy szu­ka­my przy­kła­dów świę­tych, któ­rzy pości­li, niech nam sta­nie przed ocza­mi św. Jan Maria Vian­ney, któ­ry, gdy był na misjach w pew­nej para­fii, nie spo­ży­wał żad­nych posił­ków przez kil­ka dni. Gospo­dy­ni miej­sco­wa, zain­te­re­so­wa­na, dla­cze­go nie je, odkry­ła, że w swo­im poko­ju ma gar­nek ugo­to­wa­nych ziem­nia­ków, czę­ścio­wo sple­śnia­łych i nad­gni­tych. Tym się żywił dla pod­trzy­ma­nia cia­ła. Po to, by nie ule­gać poku­som do grzechu.
Niech nam sta­nie przed ocza­mi sytu­acja, w któ­rej poda­wa­no mu kubek mle­ka po dwu­na­stu godzi­nach spę­dzo­nych w kon­fe­sjo­na­le, a on upi­jał tyl­ko dwa łyki i kubek, odda­wał by nie zgrze­szyć w żaden spo­sób obżar­stwem. Może nie jeste­śmy w sta­nie tak naśla­do­wać tego świę­te­go, ale jed­nak ta kwe­stia postu, nie­ule­ga­nia żądzom jest nie­zwy­kle istot­na. Wie­le z naszych grze­chów rodzi się z ule­ga­nia namięt­no­ściom cia­ła w sfe­rze jedze­nia i picia. Walcz­my z tym grze­chem, walcz­my sku­tecz­nie, by móc osią­gnąć życie wiecz­ne razem ze świę­ty­mi w niebie.

Kategorie: Kazania