Kazanie ks. Pawła Korupki, kapelana warsztatów liturgicznych Ars Celebrandi, na Mszy św. solennej w dniu 5 sierpnia 2016:
Przystępujemy do rozważania kolejnych grzechów głównych, ażeby badać, czy przypadkiem któreś z nich nie zagnieździły się w naszej duszy. Kolejny grzech: chciwość. Chciwość kojarzy nam się nieraz bardziej z jakąś tylko słabością, a nie z jakimś poważnym grzechem, a nieraz chciwość dlatego traktujemy tak bardzo lekko, tak nieraz może bardzo niepoważnie z tego względu, że bardziej myślimy wtedy o jakimś dobrym rozporządzaniu swoich dóbr, często mylimy chciwość z jakimś przejawem roztropnego oszczędzania, z unikaniem rozrzutności; ale ta granica, kochani, jest bardzo płynna i bardzo cienka.
Jak rozpoznać chciwość? Jedna z definicji mówi tak, że chciwość to postawa, która sprawia, że rzeczy materialne stają się dla człowieka ważniejsze od Boskich. Rzeczy materialne stają się czasami ważniejsze od Boskich. I tutaj każdy z nas musi sam osądzić w swoim sumieniu, czy ma coś takiego w swoim życiu albo traktuje coś tak w swoim życiu. Przede wszystkim jakąś rzecz materialną, którą zarezerwował tylko dla siebie, o którą dba bardziej niż o ludzi, o którą troszczy się bardziej niż o ludzi. Ludzie chciwi gromadzą swoje dobra, otaczają się różnymi dobrami materialnymi, a kiedy przychodzi taka potrzeba, nie potrafią z tych dóbr zrezygnować. Jaka potrzeba? Na przykład pomoc innym ludziom. Jako przykład często podaję taką historię, historię z życia kapłana, mojego przyjaciela. Pewnego razu jego znajomi, jego przyjaciele z parafii, stanęli przed ogromnym kryzysem. Prowadzili firmę, interes się zaczął rozsypywać, zaczęło brakować pieniędzy, firma musiałaby upaść, pracownicy straciliby pracę, a rodzina źródło utrzymania. I ów kapłan, którego mogę postawić tutaj za wzór, bez zastanowienia sprzedał swój samochód, i pieniądze, które uzyskał ze sprzedaży tego samochodu, zaniósł tamtej rodzinie, ażeby ratować to, co mieli. To jest właśnie brak przywiązania do dóbr materialnych. To jest właśnie to pierwszeństwo miłości bliźniego nad miłowaniem tego, co posiadamy. Bo zapominamy często, że wszystko, co posiadamy, posiadamy od Pana Boga i Pan Bóg nam daje pewne dobra, dobra duchowe, ale także i materialne, abyśmy w sposób roztropny nimi gospodarowali i wtedy, kiedy będzie taka potrzeba, pomagali tymi dobrami i dzielili się nimi z naszymi bliźnimi. Miłuj bliźniego swego jak siebie samego.
Jak rozpoznać chciwość? Można posłużyć się kilkoma punktami. Chciwość to postawa, która sprawia, że rzeczy materialne stają się dla człowieka ważniejsze od osób. Chciwiec bardziej kocha pieniądze niż ludzi. Chciwiec staje się niewrażliwy na los i potrzeby drugiego człowieka. Jemu zawsze jest mało. Ma milion, a odda złotówkę, to już nie ma miliona; dlatego nie może oddać nawet złotówki, bo będzie miał mniej niż posiada. Chciwiec nie pomaga bezinteresownie. To też może i wielu z nas dotyka. Czy wtedy, kiedy pomagam, pomagam bezinteresownie? Chciwiec blokuje zdolność do miłości, prowadzi do bolesnych konfliktów w relacjach międzyludzkich. Kochani, pojawiają się konflikty często wśród przyjaciół, rozpadają się rodziny, wyobraźmy sobie na przykład sprawy spadkowe. Jak spadek pozostawiony przez członka rodziny potrafi poróżnić członków tej rodziny! Nawet najbliższe rodzeństwo. To jest właśnie chciwość, jeżeli bardziej pragniemy pieniędzy niż zgody w rodzinie, niż miłości do drugiego człowieka. I dlatego chciwość prowadzi do zawiści, do intryg, do przestępstw. Wśród przestępstw jest to między innymi korupcja, są to kradzieże, i to niestety niszczy często życie rodzinne i w dalszym kontekście niszczy życie społeczne.
I trzeba też mieć w świadomości to, że chciwość niestety uzależnia. Chciwość uzależnia, albowiem zaczynamy robić to, co przyjemne, a nie to, co wartościowe. Przyjemne dla nas jest pozyskiwanie pewnych dóbr, nie patrząc, czy są one wartościowe i jakie dobro mogę tym wyświadczyć. I niestety chciwiec jest przekonany, że im więcej pieniędzy zdobędzie, tym bardziej będzie szczęśliwy. I wtedy tak naprawdę wszystko podporządkowuje jednemu celowi, aby mieć, aby posiadać, aby cieszyć się i rozkoszować tym, co posiadam, co zebrałem, co zgromadziłem. Ale kiedy zajdzie taka potrzeba, żeby tę rzecz użyczyć drugiej osobie, albo gdy zajdzie potrzeba ją spieniężyć i pomóc tym, którzy tych pieniędzy naprawdę potrzebują, to już z tymi Bożymi darami nie chcemy się tak łatwo dzielić, albowiem chciwiec przypisuje sobie zdobywanie jakichkolwiek rzeczy — czy materialnych przede wszystkim, czy duchowych. Nie uwzględnia w tym procesie w ogóle działania Bożej Opatrzności, działania Pana Boga. I to też można powiedzieć o talentach, które posiadamy, że ja nie chcę kogoś nauczyć, nie chcę kogoś wyprowadzić z błędu, albowiem jeżeli kogoś nauczę czegokolwiek, to już nie będę w czymś najlepszy. To jest też chciwość — chciwość, jeżeli chodzi o rzeczy już niematerialne.
Co mówi Ewangelia o chciwcach? „Głupcze! Jeszcze tej nocy zażądają twojej duszy od ciebie. Komu więc przypadnie to, coś przygotował? Tak się dzieje z każdym, kto skarby gromadzi dla siebie, a nie jest bogaty przed Bogiem”. Dlatego dzisiaj na zakończenie tej części, która mówi o chciwości, zastanówmy się, dla czego, dla kogo gromadzimy swoje skarby, jakiego rodzaju to są skarby. Czy to są skarby, którymi będziemy mogli pochwalić się przed Panem Bogiem, które będziemy mogli zabrać do nieba? Czy może są to skarby, które są skarbami, które tylko nas i wyłącznie mają prawo cieszyć?
I druga część dzisiejszej katechezy, to jest nieczystość. W Liście do Tesaloniczan czytamy: „Wolą Bożą jest wasze uświęcenie: powstrzymywanie się od rozpusty, aby każdy umiał utrzymywać własne ciało w świętości i we czci, a nie w pożądliwej namiętności, jak to czynią nie znający Boga poganie. Nie powołał nas Bóg do nieczystości, ale do świętości” — pisze św. Paweł. Jaka jest wielkość grzechu nieczystości według św. Jaka Marii Vianneya: „Człowiek nie zdoła pojąć należycie szkarady tego grzechu i surowości Bożej, która karze na wieki nieczystych. Powiem tylko tyle, że kto popełnia grzech nieczysty, dopuszcza się pewnego rodzaju świętokradztwa, bo znieważa członki Chrystusowe i świątynię Ducha Świętego, którą jest nasze ciało”. Trzeba porównać Pierwszy list do Koryntian, gdzie dobitnie jest powiedziane: Czyż nie wiecie, że od chwili chrztu świętego wasze ciało jest świątynią Ducha Świętego, że od chwili chrztu świętego zostały zgładzone w was wszelkie grzechy, zamieszkał w was Duch Święty. To jest Jego dom, mieszkanie i świątynia, i nikt nie może i nie ma prawa bezcześcić ciała, które jest świątynią Bożą — ani ten, który ciało posiada, ani druga osoba. Od chwili chrztu świętego nasze ciało jest mieszkaniem Ducha Świętego. Za każdym razem, kiedy przyjmujemy sakramenty, zamieszkuje w nas Bóg i kiedy targamy się na czystość własnego ciała, to tak jakbyśmy się targali na czystość świątyni i doprowadzali do świętokradztwa miejsca świętego.
Katechizm św. Piusa X mówi o nieczystych: „Nieczystość jest nader poważnym grzechem w oczach Boga i ludzi, gdyż zniża człowieka do poziomu nierozumnych zwierząt, pociąga do wielu innych grzechów i wad, a także przynosi najstraszniejsze kary zarówno w życiu doczesnym, jak i w przyszłym”. A co Maryja mówi w Fatimie do bł. Hiacynty? „Najwięcej ludzi trafia do piekła przez grzechy nieczystości” — i dlatego prosi dzieci fatimskie o modlitwę w intencji tych, którzy tak licznie ze względu na grzechy nieczystości trafiają do piekła.
A św. siostra Faustyna w Dzienniczku pisze tak: „Ujrzałam Pana Jezusa przywiązanego do słupa, z szat obnażonego, i zaraz nastąpiło biczowanie i dał mi Jezus poznać, za jakie grzechy poddał się biczowaniu. Są to grzechy nieczyste”. Za każdym razem, kiedy jesteśmy kuszeni, kuszeni przez nieczyste duchy, niech stanie przed naszymi oczami scena biczowania Pana Jezusa. Rozorane, rozkrwawione, otwarte rany ciała naszego Pana Jezusa Chrystusa. Krew, która spływa po Jego ciele, po której ślizgają się święte stopy Zbawiciela, na których już z bólu nie może ustać. On był biczowany między innymi, jak pisze św. siostra Faustyna, za grzechy nieczystości. Niech ten obraz biczowania Pana Jezusa przypomina nam o tym, o powadze tego grzechu, ale niech ten widok także powstrzymuje nas od brnięcia w jakiekolwiek myśli czy uczynki nieczyste. Niech ten widok biczowanego Pana Jezusa i ta tajemnica pozwoli nam powstrzymać się od popełniania tych grzechów.
Kochani, jakie są rodzaje grzechów nieczystych? Przede wszystkim, czy na początku, trzeba powiedzieć: te, które — wydaje mi się — najczęściej zdarzają. Są to myśli nieczyste, myśli pożądania. Pan Jezus mówi: każdy kto choćby w myślach dopuścił się jakichś rzeczy nieczystych, pożądania, już dopuszcza się grzechu cudzołóstwa. Już nawet w myślach, jeżeli to się dokonuje.
Słowa. Św. Jakub pisze: „Oto mały ogień, a jak wielki las zapalił”. Zobaczcie, że scena w raju rozpoczęła się od niewinnej rozmowy. Zły duch pokazuje się Ewie jako obrońca ludzkości, jako ten, któremu bardzo zależy na człowieku. Zobaczcie, czy to prawda, że Pan Bóg nie pozwala nam jeść owoców ze wszystkich drzew tego ogrodu. Przecież zły duch wiedział, z którego drzewa nie można jeść, ale wciąga człowieka w niewinny dialog i ten dialog trwa. I niestety człowiek traci w trakcie tego dialogu wiarę — dlatego że myśli potrafią prowadzić do uczynków. Słowa, które wypowiadamy, potrafią prowadzić także do nieczystości w uczynkach.
Nieskromny ubiór. Święty Bernard pisał, że osoby nieskromnie ubrane są narzędziami czarta. Nieskromny ubiór, spojrzenia bezwstydne, to, co jemy, to, czym się karmimy, wpływa na nasze zdrowie. Żyjemy w czasach reklamowania zdrowej żywności, bo wierzymy, że jeżeli będziemy odżywiać się zdrowo, będziemy zdrowi, będziemy długo żyć; a to także tyczy się naszej duszy i życia wiecznego. To, czym karmimy nasze oczy, to, czym karmimy nasz słuch, nasz wzrok, wpływa na zdrowie naszej duszy, na jej kondycję, na to, czy będzie w stanie odeprzeć tę zdecydowaną walkę ze złym duchem, kiedy przyjdzie nam stanąć przed wyborem uczynku nieczystego.
A także okazje — tu przede wszystkim kieruję to słowo do młodych. Niestety często wystawiamy się na okazję do tego, ażeby zgrzeszyć grzechem nieczystości. Zakrapiane alkoholem imprezy, dyskoteki, tam, gdzie tak na prawdę nie jest wcale tak trudno, a nawet bardzo łatwo zgrzeszyć nieczysto. Katolik powinien unikać takich miejsc, które mogłyby go skłonić do jakiegokolwiek grzechu nieczystego czy w myślach, czy w słowie, czy w uczynkach.
I tak na koniec, jak walczyć z tymi pokusami, które tak często dotykają naszej duszy. Pierwsza podstawowa sprawa, którą wszędzie znajdziemy: od razu energicznie odpierać wszystkie myśli, przejawy grzechów nieczystych. Nie dać się pociągnąć jakimkolwiek myślom. Jak tylko zorientujemy się, że jesteśmy kuszeni, że zły duch daje nam do rozważania, do myślenia jakieś myśli, jakieś obrazy. Natychmiast trzeba to uciąć, nie wchodzić w ten przeklęty dialog, w który weszła Ewa w raju. Natychmiast tę rozmowę, ten dialog, te spojrzenie, te myśli trzeba uciąć. Zająć się czymś innym, znamy tyle aktów strzelistych, znamy tyle modlitw, mamy tylu świętych, ich wzywajmy o pomoc. Zajmijmy się czymś innym, włączmy jakąś pobożną muzykę, zajmijmy się pracą. Niestety do końca naszych dni w taki sposób będziemy musieli rozpaczliwie walczyć o naszą czystość. Będziemy często bezradni w tych pokusach i będziemy musieli uciekać się do rozpaczliwych aktów, tak jak św. Franciszek, który skacze w róże, ażeby uniknąć pokus. Zadaje ból swojemu ciału, ażeby odpędzić od siebie pokusę. Widzimy, jak dramatyczne jest dążenie tego świętego do tego, ażeby walczyć o swoją czystość. Każdy z nas jest inny, każdy z nas musi wypracowywać w sobie pewne schematy, pewne metody walki o swoją czystość i o swoją świętość.
Kolejna sprawa: unikanie okazji do grzechu, przed chwilą o tym żeśmy mówili.
Kolejna sprawa, bardzo niepopularna w naszych czasach: asceza i umartwienie. Teraz wszystko musi być wygodne, wszystko musi być bezbolesne, teraz wszystko musi być podane na tacy. Asceza i umartwienie. Wstań pół godziny wcześniej, postanów sobie chodzić na nabożeństwa majowe codziennie, odejmuj sobie jakiegoś pokarmu, pość w jakiś dzień tygodnia, jeżeli możesz, praca ci na to pozwala i rytm dnia. Każdy z nas może wynaleźć dziesiątki różnych sposobów, w jakie może umartwiać swoje ciało, bo pożądliwości też od ciała pochodzą i ciało trzeba ujarzmić między innymi przez ascezę, jakieś umartwienie.
No i bardzo oczywista sprawa jako ostatnia: modlitwa i życie sakramentalne. Człowiek, który nie je, słabnie; człowiek, który słabnie, zaczyna nie mieć siły do podejmowania codziennych zadań i obowiązków, nie ma siły do obrony siebie samego, nie ma takiej odporności, ażeby mógł nie chorować i być zdrowym, tylko jest podatny na choroby i na końcu umiera. I tak samo jest z naszą duszą: jeżeli chcemy — żeby ona była silna, żeby ona pomagała nam odpierać pokusy złego ducha, szczególnie do nieczystości, dusza musi być silna Panem Bogiem. A dusza silna Panem Bogiem to jest to samo, co mieć ciało silne i dobrze odżywione. Dlatego trzeba często się modlić, kiedy jesteśmy dręczeni przez różne natręctwa nieczystości. Czasami mówimy nawet o nałogach — niestety czy „stety”, trzeba bardzo dużo się modlić, o wiele więcej niż zwykle, albowiem modlitwa pomaga nam w walce z grzechami nieczystości; i częstsze niż zwykle życie sakramentalne, częstsza oczywiście spowiedź i częsta komunia święta.
U mnie w parafii są takie osoby, najczęściej są to młodzi ludzie, studenci, którzy spowiadają się co tydzień. Walczą w ten sposób z grzechami nieczystości. Wstyd im jest czasami iść do spowiedzi, co tydzień z tym samym grzechem, ale na tym polega ta walka. Kiedy upadnę, nie wątpię w Boże miłosierdzie, ale proszę Pana Boga, żeby mi pomagał. To dlatego mamy w stacjach Drogi Krzyżowej aż trzy upadki Pana Jezusa. On niejako przez te upadki, Kościół przez to chce nam pokazać, że ludzkie ciało jest słabe i będzie upadać, ale twoim zadaniem jako naśladowcy Jezusa Chrystusa jest to, ażebyś za każdym razem, jak upadniesz, żebyś powstawał, i żebyś wiedział na sam koniec, że Pan Bóg nigdy się tobą nie znudzi, nigdy się tobą nie naprzykrzy.
Dlatego powiedział św. siostrze Faustynie Pan Jezus: „Ja nie będę Ciebie oceniał ani nikogo na ziemi z tego, ile razy komuś się coś udało przezwyciężyć, ale będę oceniał z tego, ile razy ktoś szczerze próbował się zmienić”. Pan Bóg będzie oceniał czas i będzie oceniał wysiłek, który wkładamy w to, żeby rzeczywiście się zmienić i żyć po chrześcijańsku. Będzie liczył czas, który poświęciliśmy na walkę z różnymi grzechami i pokusami. Szczerą walkę. Bo może być tak, że do końca swoich dni będziemy walczyć z różnymi grzechami, z różnymi wadami i naszymi słabościami, i może niektórych nie uda nam się tak łatwo zwalczyć; ale Pan Bóg będzie wtedy oceniał ten czas, który szczerze poświęciłeś na to, ażeby się zmienić, ażeby się poprawić. Będzie liczył twoje łzy, które wylałeś nad swoją słabością. Bo św. Paweł mówi: „Ilekroć upadam, tylekroć jestem mocny” — bo poznaję w moim życiu, w mojej duszy te miejsca, które są jeszcze słabe. A więc każdy upadek łączy się z grzechem, łączy się ze słabością, łączy się z bólem, ale także daje nam wskazówkę, gdzie jeszcze jest słaby punkt mojej duszy, gdzie jeszcze jest słaby punkt mojego życia.